Skocz do zawartości


Zdjęcie

Gospodarka


357 odpowiedzi w tym temacie

#51 terror

terror
  • Zarejestrowani użytkownicy

Napisano 01 marzec 2021 - 12:49

Jakbym zrobił ankiete ile kto zarabia to przecież oczywiste, ze by wyszło, ze każdy ma min 7-8 k. na rękę a za mniej niz 5 k./msc to nie wstaje z łóżka
  • kosa, Lars i paulek lubią to

"Jesteśmy naszymi przodkami, naszymi mistrzami, naszymi starszymi. Jesteśmy naszymi książkami, naszymi obrazami, naszymi posągami, naszymi krajobrazami"  -  Charles Maurras

 


#52 Rafał

Rafał
  • SK1964

Napisano 01 marzec 2021 - 13:21

Ale tu połowa robi w górnictwie, więc pewnie wypłaty będą powyżej średniej 😉

#53 Mateusz

Mateusz
  • Zarejestrowani użytkownicy
  • LokalizacjaKatowice

Napisano 01 marzec 2021 - 14:06

Na grubie ostatnio wyszło ok 18tys wypłaty za grudzien :)
  • ZigiLaBlasta lubi to

#54 mały

mały
  • Zarejestrowani użytkownicy

Napisano 02 marzec 2021 - 08:39

Ale to chyba liczyli na brunatnym weglu.

#55 Bartek84

Bartek84
  • SK1964

Napisano 09 marzec 2021 - 14:18

http://wolnoscfinans...L1ey-4ilzuLAuD4

Globalny Wielki Reset. Inflacja, wycofanie gotówki, CBDC cyfrowa waluta Banku Centralnego. Totalne zniewolenie. Czyli Co szykują nam globaliści?
  • mały lubi to
Bóg, Honor, Ojczyzna.

#56 niski

niski
  • SK1964
  • LokalizacjaSPS

Napisano 13 marzec 2021 - 09:42

Na czasie, wywiad w temacie Likwidacji Ostroleki. Komu nie w smak Polska energetyka itd

https://m.youtube.co...eature=youtu.be

Kilka ciekawostek, kilka suchych faktow, pare nazwisk...
Ten profesfor zmarl. Kilka godzin po wywiadzie. Dobrze byloby poznac przyczyne zgonu.

#57 Bartek84

Bartek84
  • SK1964

Napisano 13 marzec 2021 - 09:46


Bóg, Honor, Ojczyzna.

#58 Bartek84

Bartek84
  • SK1964

Napisano 13 marzec 2021 - 19:43

To co u Pospieszalskiego było.

"W ciągu najbliższych kilku lat rachunki za prąd mają drastycznie wzrosnąć. Przeliczając na jedno gospodarstwo zapłacimy nawet o 700 zł więcej niż obecnie.

W zeszłym roku przeciętne gospodarstwo zapłaciło 226 zł za emisję dwutlenku węgla. W ciągu najbliższych czterech lat rachunki za prąd mają podrożeć o 256 zł. Natomiast do 2030 roku nawet o 667 zł.

Skąd takie koszty? Chodzi o konieczność wykupowania praw do emisji dwutlenku węgla przez elektrownie."

1 marca 2018 11,5€, teraz 42,85€ a spodziewany jest wzrost do 100€, a nie zdziwiłbym się jakby to było więcej. Ktoś kto za to bierze kasę nieźle się obłowi.


Prąd, śmieci, kataster, dokręcanie śruby trwa. Jeszcze wybicie najbardziej schorowanych i starych przez działania okołokowidowe i mamy nieciekawe perspektywy, taki holokaust.
Bóg, Honor, Ojczyzna.

#59 Mayek

Mayek
  • SK1964

Napisano 15 marzec 2021 - 09:13

https://finanse.gaze...eakcja-sbb.html


Dobre podsumowanie tego, jak ludzie się brandzluja niekiedy, bo ktoś ma jakieś literki przed nazwiskiem, a się potem okazuje, że zwyczajnie albo kłamie, albo jest podplacony.

#60 Bartek84

Bartek84
  • SK1964

Napisano 15 marzec 2021 - 09:47

Wszędzie sprzedajne mendy.
Bóg, Honor, Ojczyzna.

#61 Bartek84

Bartek84
  • SK1964

Napisano 16 marzec 2021 - 21:33

Międzynarodowy komentator energetyczny z Berlina - Jonathan Tennenbaum w tekście „Oparcie się na wietrze i słońcu spowodowałoby zaciemnienie Stanów Zjednoczonych” (Wind and solar reliance would black out the US). Twierdzi on, że od strony ekonomicznej powszechne i wyłączne zastosowanie energetyki wiatrowej i solarnej to całkowicie poroniony pomysł. Ze względu na nieregularne wahania siły wiatru, średnia moc wyjściowa turbiny wiatrowej na lądzie wynosi zazwyczaj tylko około jednej trzeciej jej maksymalnej mocy znamionowej (w przypadku turbiny morskiej wartość ta wynosi około 38 proc.). Około 2000 typowych turbin wiatrowych o mocy 1,5 megawata jest potrzebnych do wytworzenia średniej mocy jednego gigawata standardowej elektrowni. W przeciwieństwie do turbin wiatrowych elektrownie jądrowe i na paliwa kopalne wytwarzają stały, kontrolowany przepływ energii elektrycznej.


Zwraca on uwagę na to, że w porównaniu z elektrowniami jądrowymi lub najnowocześniejszymi elektrowniami na paliwa kopalne, wiatr i energia słoneczna wymagają setek razy więcej pojedynczych jednostek wytwarzających energię, setek razy większej powierzchni lądowej i dziesiątki razy większej ilości stali, betonu i innych materiałów, aby wyprodukować taką samą średnią moc wyjściową, jak uzyskiwaną w elektrowniach jądrowych i z paliw kopalnych. Dla przykładu elektrownia jądrowa w Borsella w Holandii zajmuje około 0,16 km kw. ziemi i wytwarza 3,46 mld kilowatogodzin energii elektrycznej rocznie, podczas gdy holenderska morska farma wiatrowa Gemini zajmuje 68 km kw. i wytwarza 2,6 mld kilowatogodzin. Elektrownia jądrowa wytwarza 570 razy więcej energii na jednostkę powierzchni niż farma wiatrowa i 370 razy więcej niż park słoneczny Sunport Delfzijl.


Nie ulega jednak wątpliwości, że energia pochodząca ze źródeł odnawialnych jest najtańsza. Jest ona poza konkurencją. Przede wszystkim dlatego, że jest obficie dotowana z budżetu, zwalniana z wielu podatków oraz opłat za dzierżawy gruntów. Dotowane są również komponenty techniczne jej wyposażenia. Po to, aby paliwa kopalne nie były konkurencyjne, okłada się je podatkiem od wydzielania dwutlenku węgla. Z tego podatku i z zysków pochodzących z paliw kopalnych i elektrowni jądrowych finansowane są odnawialne źródła energii. Nic zatem dziwnego, że przy takim układzie rynkowym są one najtańsze.
  • marcin_89 i Edy lubią to
Bóg, Honor, Ojczyzna.

#62 Zbig

Zbig
  • Zarejestrowani użytkownicy

Napisano 29 marzec 2021 - 14:36

Już nawet NBP, widzi, że rząd chce nas wydymać na przekształceniu OFE.

 

Reforma OFE nie jest w pełni korzystna dla ubezpieczonych - NBP
PAP - Biznes
29 mar 2021, 15:23


29.03.2021, Warszawa (PAP) - Reforma OFE wg projektu przedłożonego w Sejmie przez rząd nie jest w pełni korzystna z punktu widzenia interesów ubezpieczonych, bez względu na wybór, jakiego dokonają (transfer środków na nowe IKE albo do ZUS) - napisał Narodowy Bank Polski w opinii do projektu ustawy.

 

"Narodowy Bank Polski zwraca uwagę, że w obecnych warunkach gospodarczych w dniu wyceny, zgodnie z którym zostaną umorzone jednostki rozrachunkowe OFE może nastąpić zmniejszenie wartości wyceny ich aktywów, co stanowi istotne ryzyko dla uczestników otwartych funduszy emerytalnych. Rozwiązania proponowane w niniejszym projekcie już a priori nie są w pełni korzystne z punktu widzenia interesów ubezpieczonych, bez względu na wybór, jakiego dokonają (transfer środków na nowe IKE albo do ZUS)" - napisano w opinii.

 

"W przypadku wyboru nowego IKE nastąpi bowiem zmniejszenie zgromadzonych środków w związku z pobraniem opłaty przekształceniowej oraz nie będzie możliwości wypłaty emerytury w postaci renty dożywotniej. W drugim przypadku członek OFE, podejmując decyzję o przekazaniu środków do ZUS, utraci możliwość dziedziczenia zgromadzonych środków" - dodano.

 

Narodowy Bank Polski podtrzymuje ponadto poniższe uwagi zgłoszone w trakcie poprzednich prac nad ustawą reformującą OFE, które nie zostały do tej pory uwzględnione przez projektodawcę.

 

"(...) Z przeniesieniem środków z OFE do ZUS nie będzie się wiązała możliwość ich dziedziczenia. W opinii NBP nie jest zrozumiałe, dlaczego aktywa przenoszone z OFE do ZUS nie trafią na subkonto w ZUS, gdzie dziedziczenie zgromadzonych środków jest możliwe. Na subkonto w ZUS trafia część składki emerytalnej, która była przekazywana do OFE. Dotychczasowe zmiany w zakresie aktywów gromadzonych w OFE zawsze wiązały się z zachowaniem praw członków OFE do dziedziczenia środków. Obecne propozycje rozwiązań, w każdym z możliwych wariantów, oznaczają utratę pewnych praw, które posiadał dotychczas członek OFE" - napisał NBP.

 

Według banku centralnego "niezrozumiałe" jest, dlaczego dla nowych IKE powstałych z przekształcenia OFE projektodawca zakłada wzrost opłaty zmiennej za osiągnięty wynik w porównaniu ze stawką obowiązującą w OFE, do 0,1 proc. z 0,06 proc. w skali roku.

 

"Regulacje dotyczące oszczędności emerytalnych powinny cechować się szczególną dbałością o bezpieczeństwo lokat, natomiast, zdaniem NBP, wprowadzenie wyższej stawki opłaty zmiennej za zarządzanie może skłaniać zarządzających do podejmowania większego ryzyka. Zdaniem Narodowego Banku Polskiego sławka wynagrodzenia zmiennego w subfunduszu emerytalnym nie powinna przewyższać poziomu obowiązującego w OFE" - napisano.

 

W projekcie ustawy proponuje się ograniczenie opłat za zarządzanie dla nowo otwieranych IKE i IKZE do 1,2 proc. aktywów netto.

 

Według NBP "nie jest zrozumiałe", dlaczego z obniżonej stawki opłaty za zarządzanie będą mogły skorzystać jedynie osoby, które zdecydują się na oszczędzanie na IKE lub IKZE po 28 stycznia 2022 r., a osoby, które gromadziły oszczędności przed tą datą będą obciążone wyższą opłatą za zarządzanie.

 

NBP ocenia, że ujednolicenie stawek tych opłat za zarządzanie dla wszystkich IKE i IKZE (obniżenie ich do stawek obowiązujących dla nowych IKE) przyczyniłoby się do rozwoju długoterminowych oszczędności emerytalnych w Polsce.

 

"Pragniemy po raz kolejny nadmienić, że stawki wynagrodzenia za zarządzanie pobierane przez polskie towarzystwa funduszy inwestycyjnych należą do najwyższych w Europie. Promowanie gromadzenia oszczędności emerytalnych bez obniżania stawek wynagrodzenia jest rozwiązaniem korzystnym z punktu widzenia instytucji finansowych, ale nie z punktu widzenia oszczędzających, a różnicowanie praw w zależności od daty zawarcia umowy jest wysoce niesprawiedliwe" - dodano.

 

NBP ocenia, że wdrożenie proponowanych rozwiązań ws. OFE w formie nowej ustawy dodatkowo pogorszy przejrzystość polskiego systemu emerytalnego.

 

"Wejście w życie niniejszego projektu będzie oznaczało, że dotychczasowa ustawa o organizacji i funkcjonowaniu funduszy emerytalnych będzie miała de facto zastosowanie wyłącznie do pracowniczych funduszy emerytalnych (na polskim rynku obecnie funkcjonują dwa takie podmioty). Różnorodność dostępnych produktów emerytalnych oraz rozproszenie dotyczących ich regulacji w wielu aktach prawnych już dziś powodują, że system ten jest niezrozumiały dla dużej części Polaków. W tym kontekście warto zauważyć także, że na etapie prac legislacyjnych znajduje się jeszcze jeden projekt, który przewiduje wprowadzenie do krajowego porządku prawnego kolejnej formy oszczędzania na cele emerytalne w postaci ogólnoeuropejskiego indywidualnego produktu emerytalnego" - pisze NBP.

 

Według projektu ustawy, 29 listopada 2021 r. OFE dokona umorzenia jednostek rozrachunkowych, zapisanych na rachunku członka OFE, natomiast na dzień 4 września 2021 r. ZUS zaewidencjonuje na koncie ubezpieczonego wartość środków odpowiadających wartości umorzonych przez OFE jednostek rozrachunkowych.

 

Zdaniem NBP nie jest zrozumiałe wsteczne ewidencjonowanie środków z OFE na koncie w ZUS i w związku z tym konieczna wydaje się bankowi centralnemu weryfikacja terminów określonych w projekcie ustawy związanych z realizacją przeniesienia środków z OFE do ZUS oraz podanie uzasadnienia dla proponowanego rozwiązania.

 

W projekcie ustawy projektodawca określa limity obowiązujące specjalistyczny fundusz inwestycyjny otwarty (SFIO), w który mogą być lokowane środki Funduszu Rezerwy Demograficznej (FRD), oraz limity inwestycyjne obowiązujące FRD. NBP wskazuje, iż w jego opinii niezasadne jest, aby limity inwestycyjne obowiązujące specjalistyczny fundusz inwestycyjny otwarty, w który mogą być lokowane środki FRD, były inne niż limity inwestycyjne obowiązujące Fundusz Rezerwy Demograficznej.

 

W opinii NBP, konieczne wydaje się ponadto wprowadzenie dodatkowych ograniczeń inwestycyjnych dla subfunduszy emerytalnych w odniesieniu do klas aktywów, w które podmioty te będą mogły inwestować, a więc rozwiązania analogicznego do tego, który obecnie obowiązuje OFE.

 

Rządowy projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w związku z przeniesieniem środków z otwartych funduszy emerytalnych na indywidualne konta emerytalne zakłada, że każdy uczestnik OFE będzie miał do wyboru dwie możliwości.

 

Domyślnie będzie to przeniesienie środków z OFE na indywidualne konto emerytalne (IKE) przy pobraniu z nich 15 proc. w formie - jak to określa rząd - opłaty przekształceniowej. Pieniądze te będą dziedziczone, ale dalsze wpłaty na IKE będą wyłącznie dobrowolne, nie trafią tam już żadne części późniejszych składek emerytalnych.

 

Druga możliwość to złożenie deklaracji o przeniesieniu swoich środków na rachunek do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, działającego w imieniu i na rzecz Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Te pieniądze przestają być dziedziczone. Zostaną zapisane na indywidualnym koncie prowadzonym w ZUS, a odpowiadające im aktywa trafią do Funduszu Rezerwy Demograficznej. (PAP Biznes)

 

tus/ ana/


  • Edy lubi to

#63 Bartek84

Bartek84
  • SK1964

Napisano 29 maj 2021 - 21:40

https://nettg.pl/gor...ze-jest-drozszy

"Do 2050 r. na transformację przemysłu konwencjonalnego wydamy 186 mld zł, a prawie 600 mld zł wydamy na energetykę odnawialną. To potwornie droga energia, ponad dwukrotnie droższa niż ta z węgla. Do tego dochodzą koszty rozbudowy sieci, bo tę energię znad Bałtyku trzeba przecież jakoś przetransportować na południe do Wrocławia, Katowic, Krakowa, Łodzi, bo to tam są centra przemysłowe. W pewnym momencie społeczeństwo załamie się pod ciężarem cen. Mnie ta zielona rewolucja przypomina trochę tę rewolucję komunistyczną, która też załamała się pod własnym ciężarem. Za dużo chcieli w stosunku do możliwości, przykład to plany odwracania biegu rzek syberyjskich. Kiedyś tych pieniędzy nie wystarczy, tym bardziej że obecnie żyjemy nie z tego, co wypracowaliśmy, tylko z pieniędzy nadrukowanych. Można tak 5, może i 10 lat, ale później system tego nie wytrzyma. Pożyczki, środki unijne to pieniądze z drukarki, za którymi nie stoi praca i wytworzone dobra."


Interes życia
Bóg, Honor, Ojczyzna.

#64 kmwtw

kmwtw
  • Zarejestrowani użytkownicy

Napisano 02 czerwiec 2021 - 19:23

Afera FOZZ, ktoś pamięta ? 



#65 Bartek84

Bartek84
  • SK1964

Napisano 16 czerwiec 2021 - 07:06

https://pch24.pl/rom...ego-socjalizmu/

Roman Kluska był pytany o ocenę działań przedsiębiorców, którzy w całym kraju, mimo rządowych restrykcji, otwierają swoje biznesy. W jego ocenie mają po temu naprawdę dobre powody.

– To jest akt rozpaczy. To nie jest ani bunt, ani samowola, ale akt rozpaczy. Ludzie poświęcili wiele lat życia, cały majątek, wzięli kredyt, chcą ciężko pracować dla siebie i ojczyzny, a ogranicza im to bardzo wiele czynników… Nie chodzi tylko o pandemię. Z roku na rok jest coraz trudniej prowadzić biznes. Obecna sytuacja to taka kropka nad i, kropla, która przelewa czarę goryczy – wskazał.

– Gospodarka kapitalistyczna przestała być gospodarką wolnorynkową. W pewnym momencie jej rozwoju dwa kluczowe czynniki, które powodowały samoregulację tego systemu, zamieniono na czynniki z gospodarki socjalistycznej – powiedział.

– To emisja pieniądza, obecnie poddana samowoli rządów – oraz stopy procentowe. Teoretycznie zajmują się tymi wielkościami banki centralne, ale mają prezesów wybieranych przez rządzących. Nie mamy tutaj żadnego podziału władzy. Rządzący dostali do ręki mechanizm emisji pieniądza oraz kształtowania stóp procentowych – wyjaśnił Roman Kluska.

Według przedsiębiorcy można dziś mówić o przejściu od systemu kapitalistycznego – do socjalistycznego.

– Możemy to zrozumieć tylko wtedy, gdy zdamy sobie sprawę, że jesteśmy w okresie przejściowym od gospodarki wolnorynkowej do gospodarki socjalistycznej. […] Rządzący w ogóle nie ponoszą odpowiedzialności za ilość emitowanego pieniądza. Kiedy stopy były rynkowe, to gdy rząd doprowadził do za dużej ilości obligacji czy w inny sposób emitował pieniądz, to musiał ponosić koszt w postaci wysokich odsetek. Było to jakimś hamulcem. W tej chwili, gdy rządy ustaliły zerowe stopy procentowe, można nadrukować dowolną ilość pieniądza i nie ponosi się za to żadnej odpowiedzialności – powiedział przedsiębiorca.

Roman Kluska powoływał się na myśl Rolanda Baadera, niemieckiego przedsiębiorcy i pisarza.

– Baader przewidział, że będzie jakieś zjawisko, które rządy wykorzystają do ogromnej emisji pieniądza i ustalenia stóp procentowych na zero. Jest to potrzebne w przekształceniu gospodarki socjalistycznej do ograniczenia klasy średniej. Ludzi trzeba pozbawić oszczędności i samodzielnego zarabiania pieniędzy. Dopóki nie są na garnuszku państwa, dotąd trudno poddają się przekształceniom i ograniczeniom wolności – wskazał.

W jego ocenie mamy dziś coraz większe uzależnienie obywatela od władzy i coraz większą rolę wielkich, międzynarodowych korporacji. – Korporacje mają dostęp do darmowych pieniędzy. Banki zaczynają wykupywać obligacje wielkich korporacji. Korporacje mają dostęp do dowolnej ilości środków, podczas gdy mała czy średnia musi po wysokich odsetkach bankowych zaciągać kredyt w banku, płacić prowizję i obsługiwać swój kredyt. A warunki ma coraz gorsze, choćby ze względu na rosnący fiskalizm państwa.

Kluska dodał, że w Polsce szczególnym absurdem jest to, iż regulacje prawne dotyczą wszystkich firm – małych przedsiębiorstw i wielkich korporacji. Efekt jest taki, że niewielki przedsiębiorca, zamiast pracować, traci czas na interpretację regulacji, podczas gdy wielka korporacja idzie naprzód, bo ma wyspecjalizowanych prawników, którzy się tym zajmują.

– Jesteśmy w procesie przejściowym od jednego systemu do drugiego. W tej chwili trwa proces maksymalnego ograniczenia klasy średniej wszystkimi dostępnymi metodami – dodał.

Następnie mówił o Wielkim Resecie. Promotorzy przedstawiają Wielki Reset jako moment przejścia do nowego systemu, w którym nie trzeba będzie dużo pracować, bo nikomu nie będzie potrzebna własność. Wszystko ma zastępować coraz więcej „szczęścia”…

– Miliony ludzi chwytają się na te piękne hasła – powiedział Roman Kluska. – Brzmi to bardzo ładnie: niewielka odpowiedzialność, niewielka ilość pracy, dostęp do wszystkiego – i równość. Ten, co nic nie robi oraz ten, co ciężko pracuje, wszyscy będą mogli jednakowo korzystać z dostępnych środków. Ale do czego to doprowadzi? Jeżeli można mieć dobrze i nie pracować, to kto będzie te środki wytwarzał? Kto nam da te samochody, żywność? To utopia. Tę utopię już ćwiczyliśmy, po raz drugi wchodzimy do tej samej wody – kontynuował.

Przedsiębiorca podkreślił też fundamentalne znaczenie gotówki dla zachowania wolności.

– Człowiek nie może nic, jeżeli nie ma gotówki. Ma prawo jedynie do śmierci głodowej. Proszę sobie wyobrazić system, w którym władza daje dostęp do kroplówki w postaci jakiegoś zastępczego środka płatniczego. Jeżeli nie mam gotówki jestem w zasadzie nikim, bez najmniejszej możliwości manewru. Popatrzmy jeszcze na pełną inwigilację każdej transakcji. Ja jestem śledzony w zasadzie nie tylko co do miejsca, ale co do wydawanego każdego grosza. To system, który był nieznany nawet w realnym socjalizmie. Wtedy każdy miał jakąś prywatność, jak tylko nie dał sobie założyć podsłuchu, albo wiedział, że go ma, to mógł pójść do lasu. Teraz nawet w lesie jesteśmy śledzeni. Dzięki nowoczesnej technologii będzie to system nieporównywalnie trudniejszy i straszniejszy do życia niż to, co stało się 30 lat temu – powiedział.

Według Romana Kluski, który powołał się tu na Rolanda Baadera, nadzieję daje wciąż internet i budowanie świadomości w społeczeństwie.

– Władza, aby utrzymać się przy władzy, zrobi wszystko, nawet jeżeli będzie musiała dać nieograniczone prawa swoim obywatelom. Świadomość obywateli to atomowa broń, jedyna broń jaką dzisiaj społeczeństwo posiada. Poprzez uświadomienie zagrożenia wyborcy mogą spowodować, że każda władza dostosuje się do wymogów tego, kto raz na cztery lata przychodzi do urny wyborczej – powiedział.

Wreszcie Roman Kluska nawiązał do perspektywy katolickiej. Tak jak pisał Plinio Corrêa de Oliveira, nie mamy dziś do czynienia li tylko z „kryzysem gospodarki”, ale z całym szeregiem kryzysów, także rodziny i chrześcijaństwa, które składają się na jeden wielki kryzys – Rewolucję. Przedsiębiorca zgodził się z tą oceną.

– To walka nie tylko na płaszczyźnie ekonomicznej. To walka o wydarcie nam naszej tożsamości, kultury, naszych tradycji. Chodzi im o tak zwanego nowego radzieckiego człowieka. Jako katolik patrzę na to dużo szerzej, nie tylko na płaszczyznę ekonomiczną. Widać konfrontację dobra ze złem w czasach, w których przybiera ona coraz ostrzejsze formy – powiedział.

– Dzięki oparciu się na Opatrzności Bożej nawet w tych trudnych czasach jestem człowiekiem pełnym nadziei i zaufania, pewnym, że żadne czarne scenariusze nie spełnią się do samego końca. Mamy gwarancję, że siły piekielne nie zwyciężą – dodał Roman Kluska.
Bóg, Honor, Ojczyzna.

#66 Bartek84

Bartek84
  • SK1964

Napisano 16 lipiec 2021 - 06:58

Ładnie się zaczyna

"Nowa unijna dyrektywa energetyczna przyniesie od 2023 roku drastyczne podwyżki cen paliw i węgla. Polska nie ma planu łagodzenia skutków tej rewolucji - pisze w piątek "Rzeczpospolita" i podaje, że na skutek dyrektywy benzyna może podrożeć do 8 zł, a tona węgla może być droższa o 100 zł."
Bóg, Honor, Ojczyzna.

#67 Bartek84

Bartek84
  • SK1964

Napisano 16 lipiec 2021 - 07:09

Z tt

Pozamiatane: #NordStream2 dogadany
Ale jest dużo gorzej - zawarto też geoklimatyczny deal nad naszymi głowami:
USA🇺🇸 i Niemcy🇩🇪 podzieliły się rynkami Europy Środkowej (to o nas) i Ukrainy w zawiązanym Partnerstwie Klimatycznym (= więcej OZE, zielonego wodoru, EV!)
Bóg, Honor, Ojczyzna.

#68 Homer

Homer
  • Zarejestrowani użytkownicy

Napisano 16 lipiec 2021 - 14:30

Ładnie się zaczyna

"Nowa unijna dyrektywa energetyczna przyniesie od 2023 roku drastyczne podwyżki cen paliw i węgla. Polska nie ma planu łagodzenia skutków tej rewolucji - pisze w piątek "Rzeczpospolita" i podaje, że na skutek dyrektywy benzyna może podrożeć do 8 zł, a tona węgla może być droższa o 100 zł."


Przecież inflacja w Polsce tak zapierd.la, że te 8 zł za benzynę to może już w przyszłym roku będziemy płacić i to bez żadnej unijnej dyrektywy.

#69 Bartek84

Bartek84
  • SK1964

Napisano 16 lipiec 2021 - 22:47

"Premier Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla ⁦@tvp_info⁩ powiedział, że w "Polskim Ładzie" będzie wszystkich stać na paliwo po 8 zł.
"Bogacimy się, dlatego ta podwyżka cen paliw nie będzie dla Polaków dotkliwa". "

Aaa, to spoko.
Bóg, Honor, Ojczyzna.

#70 LTS

LTS
  • Zarejestrowani użytkownicy

Napisano 17 lipiec 2021 - 07:13

Ponoć to fejk, ale brzmi to tak wiarygodnie i łatwo sobie wyobrazić, że on jest w stanie takie coś powiedzieć...
  • Bartek84, Fuhrer i Mayek lubią to

#71 Bartek84

Bartek84
  • SK1964

Napisano 17 lipiec 2021 - 07:51

.

Użytkownik Bartek84 edytował ten post 17 lipiec 2021 - 07:52

Bóg, Honor, Ojczyzna.

#72 Mayek

Mayek
  • SK1964

Napisano 17 lipiec 2021 - 08:34

Jak się zgra w czasie bańka nieruchomościowa, covid, pozwy od hoteli czy siłowni, podwyżki cen prądu (ekopakiety), podwyżki cen paliwa i inflacja, to my się nie pozbieramy.

Użytkownik Mayek edytował ten post 17 lipiec 2021 - 08:35


#73 Bartek84

Bartek84
  • SK1964

Napisano 20 lipiec 2021 - 21:41

https://klubjagiello...-w-historii-ue/

„Frans Timmermans jest odważny czy szalony?” – tak portal POLITICO rozpoczyna tekst zapowiadający nową inicjatywę KE.

„Fit for 55”, którego nazwa przypomina plan treningowy dla 50-latków, to dokument, który wyznaczy ramy debaty w UE na najbliższe lata.

Pakiet „Fit for 55” zakłada radykalną dekarbonizację budownictwa i transportu drogowego. Zmiany uderzą w pierwszej kolejności w najuboższych

Zakaz sprzedaży aut z silnikiem spalinowym od 2035 r., graniczny podatek węglowy dla importu spoza UE, podwyższenie celu udziału OZE w produkcji energii do 40% i dekarbonizacja budynków – to tylko niektóre z całej gamy propozycji, przedstawionych wczoraj przez Komisję Europejską w ramach oczekiwanej od miesięcy ofensywy klimatycznej. Kilkanaście nowych prośrodowiskowych projektów pokazuje jednak głównie jedno: słuszne marzenia o bezemisyjności będą wymagały wielu poświeceń, i to od każdego z nas. Potrzebna jest merytoryczna debata także (a może przede wszystkim) w Polsce, bo to przed nami dekarbonizacyjna ścieżka jest najbardziej kręta. Fit for 55 to ostatni dzwonek, żeby zielona, a równocześnie społecznie odpowiedzialna transformacja stała się tematem nr jeden nad Wisłą.

Na wczorajszej konferencji prasowej nowe propozycje legislacyjne, oprócz holenderskiego wiceprzewodniczącego odpowiedzialnego za realizację Europejskiego Zielonego Ładu, przedstawiało aż 6 komisarzy (w tym: ds. energii, gospodarki, transportu, środowiska i rolnictwa).

To wszystko pokazuje jak kontrowersyjny i szeroko zakrojony jest nowy pakiet kilkunastu projektów KE, który na zawsze zmieni całą europejską gospodarkę, a przez to także codzienne życie każdego z nas. Fit for 55 to propozycja najbardziej ambitnego klimatycznego planu w historii europejskiej wspólnoty. Jednak póki co przedstawiony pakiet pozostaje jedynie punktem odniesienia w rozpoczynających się negocjacjach, w których szczególnie państwa uboższe – w tym Polska – powinny zacięcie walczyć o uwzględnienie swojej specyfiki i niższego poziomu rozwoju.

Najprawdopodobniej w najbliższych 2-3 latach nie będzie ważniejszego tematu na forum unijnym i polska debata publiczna powinna to odzwierciedlać. Należy już dzisiaj zacząć poważną dyskusję na jego temat. Czym więc jest i co zawiera ten enigmatyczny unijny pakiet nazwany niczym coachingowy plan treningowy dla 50-latków (tym samym wpisujący się w długą tradycję nieudanych sloganów wymyślanych na brukselskich korytarzach)?

Chcecie przyspieszyć redukcję emisji do 2030 r.? Bruksela mówi: „sprawdzam”

Wczoraj Komisja Europejska opublikowała pakiet propozycji w ramach inicjatywy Fit for 55, która ma zapewnić, że UE będzie gotowa na niedawno przyjęte zaostrzenie celów redukcji emisji CO2 do co najmniej 55% (wobec wcześniejszego celu 40%) do 2030 r. (wobec poziomu emisji z roku 1990), a długoterminowo do osiągnięcia neutralności klimatycznej do połowy XXI w.

Według komunikatu KE z zeszłego roku dotychczasowe regulacje pozwalałyby jedynie na obniżenie emisji gazów cieplarnianych o 60% do 2050 r., stąd wynika potrzeba bardziej restrykcyjnych kamieni milowych i wprowadzenia nowych narzędzi. Choć słuszne są głosy, że propozycje są wyjątkowo ambitne, to warto pamiętać, że takie też było przyjęcie celu 55%, czego po prostu wielu wówczas nie odczuwało, nie zdając sobie sprawy z tego, jak radykalnych zmian ta sucha liczba wymaga.

W pakiecie znalazło się zaostrzenie już obowiązujących regulacji (odnośniki dołączone do tekstu prowadzą do dokumentów przedstawiających zmiany):

unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS), w tym dyrektywę dot. lotnictwa i transportu morskiego;
regulacji dot. włączenia emisji i pochłaniania gazów cieplarnianych pochodzących z działalności związanej z użytkowaniem gruntów, zmianą użytkowania gruntów i leśnictwem (LULUCF);
wspólnego wysiłku redukcyjnego (ESR);
dyrektywy dot. OZE (RED);
dyrektywy dot. efektywności energetycznej (EED);
dyrektywy dot. infrastruktury dla alternatywnych paliw;
standardy emisji CO2 dla nowych samochodów;
dyrektywy dot. opodatkowania produktów energetycznych i energii elektrycznej.
Wprowadzono także do debaty nowe propozycje:

ReFuelEU Aviation – zrównoważone paliwa lotnicze;
FuelEU Maritime – zielony europejski transport morski;
Graniczny podatek węglowy – Carbon Border Adjustment Mechanism;
Społeczny Fundusz Klimatyczny – Social Climate Fund;
*Nowa strategia UE dla leśnictwa (ma zostać opublikowana w piątek).
W tym stosie dokumentów (jak podliczył Paweł Wiejski, liczących 3795 stron) warto podkreślić dwie propozycje, które wzbudzają największe kontrowersje i są kluczowe dla przyszłości Europy.

Radykalna dekarbonizacja budynków i transportu drogowego

Jednym z głównych punktów pakietu jest reforma unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS). W ramach tego unijnego systemu obowiązuje limit uprawnień na emisję gazów cieplarnianych na określone instalacje (obecnie ok. 10 tys. jednostek obejmujących 40% całościowych emisji), który z roku na rok się zmniejsza, prowadząc do stopniowej dekarbonizacji Europy. W system włączone dotychczas były sektor elektroenergetyczny, przemysł i loty wewnątrz UE. Firmy, które szybciej się zdekarbonizują, a przez to nie wykorzystają przydzielonych im uprawnień, mogą je odsprzedać, co ma w założeniu zachęcać je do zielonej transformacji.

Jednak dotychczasowe zapisy przy nowym celu 55% muszą zostać zaktualizowane. Komisja Europejska chce tego dokonać m.in. poprzez szybsze zmniejszanie limitu uprawnień (poprzez podniesienie współczynnika liniowej redukcji) i włączenie nowych sektorów do systemu. Do systemu ETS ma zostać dołączony transport morski i lotnictwo. Jednak dużo bardziej kontrowersyjnym z perspektywy Polski jest zapis stworzenia analogicznego, oddzielnego systemu ETS od 2025 r. (a od 2026 r. ma on zacząć w pełni działać) dla budynków i transportu drogowego. Komisja Europejska argumentuje, że to właśnie w tych sektorach nie zaobserwowano dotychczas znaczącego postępu w dekarbonizacji, pomimo że odpowiadają one za znaczącą część emisji unijnej gospodarki (transport ponad 20% emisji w UE, budynki są odpowiedzialne za powyżej 30%).

Jednak krytycy tego postulatu podkreślają, że dodatkowe obciążenia związane ze zmianami spadną na konsumentów, w tym także tych najuboższych, którzy już dzisiaj znajdują się w grupie gospodarstw ubogich energetycznie (ponad 34 mln osób w UE) lub wykluczonych transportowo.

Eksperci Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) w tegorocznym raporcie, Impact on Households of the Inclusion of Transport and Residential Buildings in the EU ETS, podkreślają, że takie rozwiązanie (bez narzędzi pomocowych) oznaczałoby średni wzrost w UE wydatków na energię dla 20% najuboższych gospodarstw domowych aż o 50% (w Polsce średnio nawet o 108%), natomiast na transport o 44%. Autorzy wskazują, że dodatkowe koszty z tego tytułu dla unijnych gospodarstw domowych wyniosą 1,11 bln euro w latach 2025-2040.

Ten postulat otwarcie krytykował nie tylko polski rząd, ale także m.in. francuski europoseł liberalnej grupy Renew Europe, przewodniczący Komisji Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności Parlamentu Europejskiego, Pascal Canfin, który przypominał o zamieszkach sprzed 2 lat wywołanych przez ruch żółtych kamizelek (gilet jaunes) we Francji, które wybuchły po zapowiedzi podwyżek właśnie cen energii.

Podczas czerwcowego wystąpienie w PE określił postulat jako „politycznie i klimatycznie samobójczy” i wprowadzający do debaty publicznej jeszcze mocniej argument o opłacaniu zielonej transformacji UE przez podwyższone rachunki za energię wszystkich (także najbiedniejszych) obywateli, co zwiększa toksyczność atmosfery wokół Europejskiego Zielonego Ładu.

Trzeba jednak przyznać, że Komisja Europejska przynajmniej w sferze narracyjnej zauważa problem wykluczenia biedniejszych i stara się złagodzić negatywne skutki tych zmian. 25% z nowych przychodów tego systemu ma płynąć bezpośrednio do Brukseli i zostać „dosypane” do nowo utworzonego Społecznego Funduszu Klimatycznego dla ubogich gospodarstw domowych, mikroprzedsiębiorstw i użytkowników transportu.

W latach 2025-2032 z funduszu wypłacone zostanie 72,2 mld euro dla najbardziej doświadczonych przez zmiany. Pieniądze mają być przyznawane krajom członkowskim na podstawie konkretnych projektów (m.in. dot. zwiększania efektywności energetycznej budynków, czystego ciepłownictwa i niskoemisyjnego transportu) według podobnego mechanizmu, który został zastosowany przy unijnym Funduszu Odbudowy, o którym pisaliśmy w raporcie Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego, Jak wydamy ponad 100 miliardów? Ocena projektu Krajowego Planu Odbudowy. To istotna zmiana, ponieważ dotychczas pieniądze z ETS trafiały bezpośrednio do państw członkowskich, które organizowały aukcje pozwoleń do emisji. Teraz zaś 1/4 z nowych źródeł przychodu trafi do Brukseli, która będzie je rozdysponowywała według własnych kryteriów.

Komisja Europejska w celu dekarbonizacji transportu drogowego proponuje także drastyczne obniżenie dotychczasowych norm emisji CO2 dla nowych aut i vanów. Do 2030 r. emisje z tego źródła mają spaść o 55% (wcześniej wskaźnik ten wynosił 37,5%), a w 2035 r. wszystkie nowe auta sprzedawane w Unii Europejskiej mają być całkowicie bezemisyjne. Połowa przyszłej dekady została wybrana ze względu na średnią 15 lat eksploatacji aut w UE – celem na 2050 r. jest, aby prawie wszystkie pojazdy osobowe z silnikiem spalinowym zjechały z europejskich dróg.

Propozycja wywołała falę ostrych komentarzy – istnieją obawy, że ta zmiana pogłębi wykluczenie transportowe, zwłaszcza w państwach UE o niższym poziomie rozwoju. Także Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów (AUTA) przestrzega przed zbyt ambitnymi celami, które jeszcze bardziej pogłębią ogromne dysproporcje w rozwoju tego sektora pomiędzy państwami wewnątrz UE – prawie ¾ ładowarek elektrycznych dla aut znajduje się w jedynie trzech państwach (Niderlandy – 66,7 tys.; Niemcy i Francja – po ok. 45 tys.). Dla porównania Rumunia posiada takich jednostek jedynie 493, a Litwa 174.

Wprowadzenie efektywnego granicznego podatku węglowego

W Fit for 55 znalazł się również od dawna komentowany pomysł wprowadzenia granicznego podatku węglowego (Carbon Border Adjustment Mechanism – CBAM), który ma zapewnić, że w obliczu coraz droższych pozwoleń na emisje wewnątrz UE, europejskie firmy nadal będą mogły rywalizować na unijnym rynku z importem z państw trzecich, w których nie są realizowane twarde cele klimatyczne i gdzie produkcja odbywa się z obniżonymi standardami środowiskowymi, a przez to przy niższych kosztach.

Nowa opłata ma zapobiec zjawisku przenoszenia produkcji poza UE, gdzie te normy są luźniejsze (carbon leakage). Taka sytuacja byłaby nie tylko szkodliwa z powodu potencjalnego transferu fabryk poza terytorium UE, a przez to strat gospodarczych z tym związanych (m.in. utratą miejsc pracy), ale także w ten sposób towary byłyby produkowane w państwach z niższymi normami środowiskowymi, poza kontrolą państw europejskich, co nie pomogłoby także klimatowi.

Nowy podatek ma zacząć być wprowadzany od 2023 r., a w pełni obowiązywać od 2026 r. Dotyczyć będzie produkcji żelaza, stali, aluminium, nawozów, cementu i energii elektrycznej. Importerzy tych towarów spoza UE (z wyjątkiem Islandii, Liechtensteinu, Norwegii i Szwajcarii) będą musieli wykupić certyfikaty, których cena będzie odpowiadać wewnątrzunijnym cenom emisji CO2, pomniejszona o podatek węglowy zapłacony we własnym kraju, a także o kwotę odpowiadającą darmowym pozwoleniom w systemie handlu emisjami UE (których pula będzie równocześnie zmniejszana).

W ten sposób KE chce zapewnić zgodność całego procesu z zasadami Światowej Organizacji Handlu (WTO), aby nowa opłata nie wprowadzała podwójnego uprzywilejowania dla europejskich firm – unijny przemysł nie może być jednocześnie chroniony przez nowy podatek dla zewnętrznych przedsiębiorców i darmowe pozwolenia na emisję CO2. Trudność przezwyciężenia tego problemu podkreślał m.in. australijski minister handlu, Dan Tehan, który w zamian proponował porozumienie na rzecz globalnego ułatwienia dostępu do przyjaznych środowisku technologii poprzez liberalizację w tym sektorze.

Cały przychód z nowego podatku (ok. 10 mld euro rocznie, gdy będzie w pełni obowiązywał) wpłynie do unijnej kasy. KE podkreśla, że nowe środki pomogą w spłaceniu długu zaciągniętego przez UE na potrzeby sfinansowania Funduszu Odbudowy. Należy jednak podkreślić, że to tylko kropla w morzu potrzeb – cała pula unijnego Instrumentu na rzecz Odbudowy i Zwiększenia Odporności to aż 672,5 mld euro, która ma zostać spłacona w latach 2028-2058.

Powyższa propozycja od pierwszej oficjalnej wzmianki wywoływała poruszenie w stolicach wielu państw. Jak podkreśla serwis POLITICO pewną ironią losu jest to, że pakiet zawierający nowy podatek zostaje ogłoszony 14 lipca, we francuskie święto narodowe zdobycia Bastylii. To właśnie Paryż, znany od lat ze swojego protekcjonistycznego podejścia do gospodarki, miał być głównym adwokatem nowego podatku. Niemcy natomiast podchodzą dość zachowawczo do propozycji granicznego podatku węglowego. W rządowym oświadczeniu Berlin podkreślał, że propozycja ta musi być przemyślana i zgodna z zasadami WTO i porozumieniami klimatycznymi, a także musi brać pod uwagę wpływ na państwa rozwijające się.

Już sama zapowiedź podatku wywołała zdecydowane reakcje, szczególnie w państwach ściśle handlowo związanych z UE. Przewodniczący ChRL, Xi Jinping, zaatakował inicjatywę, mówiąc, że walka ze zmianami klimatycznymi nie powinna być pretekstem do uderzenia w inne państwa poprzez bariery handlowe. Sprzeciw wyrazili także przedstawiciele Turcji (eksportowane do UE towary z objętych tym podatkiem sektorów w 2019 r. były warte ponad 5 mld euro) czy Rosji. To właśnie te dwa kraje – jedyne w G20, które nie posiadają systemu handlu emisjami lub podatku węglowego – mają zostać najbardziej dotknięte przez nowy instrument.

Istnieje także poważna obawa przed konsekwencjami dla krajów rozwijających się, które będą szczególnie wrażliwe na efekty nowego mechanizmu ze względu na brak kapitału koniecznego do zainwestowania w niskoemisyjne technologie. W artykule dla Euractiv gambijski parlamentarzysta, Muhammed Magassy, przestrzega przed zbyt rygorystycznymi zapisami, które mogą uderzyć w globalne Południe, szczególnie w państwa blisko współpracujące z UE. Ostrzega, że nierealistyczne oczekiwania mogą popchnąć eksport biedniejszych państw w kierunki, które nie tylko nie będą zachęcały do podwyższania standardów środowiskowych, ale poprzez postawienie na piedestał samego kosztu produkcji będą karać te państwa, które już zaczęły inwestować w zielony zwrot. Podkreśla, że Południe potrzebuje dostępu do rynków rozwiniętych, aby móc podwyższać swoje normy środowiskowe.

Zaniepokojenie pojawiło się także u bliskich sojuszników UE. Roman Andarak, szef misji Ukrainy przy UE, podkreślił, że ta kwestia zdefiniuje relacje unijno-ukraińskie bardziej niż dotychczasowe wsparcie humanitarne i techniczne. UE jest głównym partnerem handlowym Ukrainy, a straty związane z wprowadzenia granicznego podatku węglowego Kijów szacuje nawet na 4 mld euro rocznie. Zarówno Mathias Corman, sekretarz generalny OECD, jak i wcześniej John Kerry, specjalny wysłannik prezydenta USA ds. klimatu, podkreślali, że nowy podatek powinien być ostatecznością.

Ambitne plany eurokratów to jedno, ich społeczna akceptacja to drugie

Fit for 55 i napięcia wokół niego jasno pokazują jak bardzo polityka klimatyczna UE jest związana z polityką zagraniczną i handlową. Celem Brukseli jest poprowadzenie świata ku neutralności klimatycznej. Nowe narzędzia mają na celu zwiększenie atrakcyjności technologii nisko- i bezemisyjnych poprzez przyspieszenie nieopłacalności korzystania z paliw kopalnych i stworzenia rynku zbytu dla gospodarek je wytwarzających. To jest optymistyczny scenariusz, który wcale nie musi się ziścić.

Powodzenie całego planu zależy od tego, czy rzeczywiście UE uda się utrzymać konkurencyjność gospodarczą, a także czy najważniejsze państwa świata w realnych działaniach (a nie tylko PR-owych zapowiedziach) podążą ścieżką dekarbonizacji wytyczoną przez Brukselę. Jak pokazał Donald Trump, występując z porozumienia paryskiego, nawet bogate Stany Zjednoczone po kolejnych wyborach mogą zboczyć z tej ścieżki.

Opisane powyżej propozycje to oczywiście jedynie drobny ułamek wszystkich zapisów znajdujących się w unijnym pakiecie Fit for 55 i kolejne będą się jeszcze ukazywać. Następna ofensywa KE zapowiadana jest na czwarty kwartał bieżącego roku. Wówczas mają zostać opublikowane propozycje dot. m.in.: wpisania (bądź nie) gazu i energii jądrowej w unijną taksonomię (co zdecyduje o ich opłacalności); zmiany trzeciego pakietu energetycznego dla gazu na rzecz jego dekarbonizacji; rewizji dyrektywy dot. efektywności energetycznej budynków (EPBD) i narzędzi dot. gospodarki obiegu zamkniętego. Jest to więc dopiero początek dyskusji, ale warto odnotować, że w końcu w debacie europejskiej powoli odchodzimy od ogólnych sloganów do etapu konkretnych postulatów, co urealnia dotychczas mocno ideologiczną dyskusję na temat suchych liczb.

Jesteśmy coraz bliżej akceptacji w europejskim establishmencie kluczowego wniosku – zielona transformacja będzie kosztowna i bolesna dla wszystkich, a zwłaszcza dla najuboższych. Europa musi się więc na to merytorycznie i narracyjnie przygotować, także tworząc instrumenty minimalizujące negatywne efekty zmian dla najsłabszych. A może nawet w paru kwestiach wykonać krok w tył i urealnić część swoich celów? Bez takiej dozy politycznego realizmu może nas bowiem czekać silny społeczny sprzeciw wobec ambitnych klimatycznych założeń.

Michał Wojtyło
  • Edy lubi to
Bóg, Honor, Ojczyzna.

#74 Bartek84

Bartek84
  • SK1964

Napisano 20 lipiec 2021 - 22:13

https://gospodarka.d...europejska.html

Cieszmy się wakacjami, bo niedługo na wyjazdy może nas nie stać. Podobnie jak na własny samochód, czy mieszkanie. Jeśli tylko pakiet dyrektyw Komisji Europejskiej "Fit for 55" wejdzie w życie.


Walka z globalnym ociepleniem, czyli rewolucja

Walka z ocieplaniem się klimatu coraz bardziej przypomina rewolucję. One zaś charakteryzują się tym, że najmniej wypływowe grupy społeczne płacą za nie najwięcej (acz paradoksalnie to w imię ich dobra rewolucja zostaje przeprowadzona). Ta zaproponowana przez Komisję Europejską nosi dość enigmatyczną nazwę "Fit for 55". Tworzy ją pakiet upublicznionych w środę dwunastu dyrektyw wskazujących państwom członkowskim, jakie zmiany prawne powinny wprowadzić, żeby skuteczniej walczyć z emisją gazów cieplarnianych. Najbliższy cel to redukcja wysyłania ich do atmosfery aż o 55 proc. do roku 2030.


W środę i czwartek "Fit for 55" przemknął przez media przy kompletnej obojętność opinii publicznej w całej Europie. Na dziś zdecydowanie bardziej absorbują jej uwagę: burze, powodzie, upały, epidemia, szczepienia oraz wakacyjne wyjazdy. W Polsce mamy jeszcze - jak co tydzień - nowe wzmożenie polityczne. Lipiec zaczął się pod znakiem powrotu Tuska, a kiedy ów udał się na wakacyjny urlop, króluje polexit (bodajże numer szesnaście). Tym razem pod hasłem „wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zawieszenia Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego przez TSUE”. Co tutejsza opinia publiczna nawet nie śledzi, tak już serial o polexitach ją znudził. Do rzeczy równie mało istotnych zakwalifikowano "Fit for 55".

Radykalny wzrost cen wszystkiego

Skomplikowany język dyrektyw KE, opisujący jeszcze bardziej skomplikowany mechanizm wymuszania redukcje emisji dwutlenku węgla, temu sprzyja. Poza tym Komisja Europejska stale podkreśla, że jej projekt służy dobru zarówno mieszkańców Unii, jak i całej ludzkości.

Wymagamy wiele od naszych obywateli, też wiele od firm, ale w słusznym celu. Chcemy, żeby ludzkość uniknęła wojen o wodę i pożywienie – oświadczył na łamach dziennika „Rzeczpospolita” wiceprzewodniczący wykonawczy Komisji Europejskiej ds. Zielonego Ładu Frans Timmermans. Jako główny autor programu "Fit for 55" zapewnił też, iż przy jego wcielaniu w życie utworzony zostanie: "fundusz społeczny, z którego państwa członkowskie będą mogły korzystać, żeby niwelować niesprawiedliwe rozłożenie ciężarów". Jednym słowem: nie ma się czym przejmować. Aż przyjdzie moment uiszczania rachunków. Niestety płatności nie są odsunięte daleko w czasie, lecz przewidziane w ciągu najbliższych ośmiu lat. Jak będą wysokie da się oszacować po wczytaniu się w dyrektywy i przetłumaczeniu ich na zrozumiały język.

Główna idea rewolucji sprowadza się do wymuszenia radykalnego wzrostu cen wszystkiego, co przeciętni obywatele używają lub konsumują, a towarzyszy temu emisja CO2 lub innych gazów cieplarnianych. Aż na koniec obywatelowi zostanie pozostawiony wybór, czy wyda zarobione pieniądze na luksusy (bo takimi staną się dobra powiązane z dwutlenkiem węgla), czy na jedzenie, leki i opłaty. Łącznie na jedno i drugie nie będzie go już stać.

Pierwsze, sprawdzone już narzędzie służące temu, to Europejski System Handlu Emisjami (EU ETS). Do tej pory obejmował on przede wszystkim energetykę. Każdy kraj ma mianowicie do dyspozycji darmową pulę uprawnień do emisji CO2. Gdy się one kończą, wówczas firmy energetyczne posiadające elektrownie węglowe lub gazowe, muszą dokupić uprawnienia, sprzedawane na giełdzie. Jako, że ilość uprawnień ulega systematycznej redukcji, ich cena rośnie. W roku 2014 r. za jedno płaciło się 5 euro, dziś kosztuje ono 52 euro. Jak w praktyce przekłada się to na życie przeciętnego „zjadacza prądu” widać w Polsce po wzroście jego cen. Porównując ceny sprzed sześciu lat z obecnymi, to rachunki za energię elektryczną wzrosły średnio o ponad 60 proc. Przy czym jest to dopiero początek przykrych doznań, bo przez ostanie dwa lata rząd kombinował, jak upchnąć konieczne podwyżki w koszty funkcjonowania państwowych spółek energetycznych, tak aby przesunąć nieuchronny wzrost cen na czas po wyborach parlamentarnych i prezydenckich. Ale co się odwlecze…

Tymczasem rzeczy, które naprawdę mogą zaboleć umieszczono dopiero w "Fit for 55", który rozszerza System Handlu Emisjami na transport: lądowy, morski, lotniczy (dotąd korzystał on z bezpłatnych uprawnień) oraz budownictwo. Czyli tłumacząc na prosty język - koszty zakupu praw do emisji CO2 zostaną wliczone na początek w ceny paliw płynnych, węgla oraz tego ile kosztuje postawienie oraz ogrzewanie budynku. A że uprawnień będzie z każdym rokiem mniej do kupienia, więc ich cena poszybuje w górę.

Z taniego transportu zostaną tylko pociągi

Jeśli zatem drogi, przeciętny zjadaczu chleba nie stać cię na dużo wyższe ceny biletów lotniczych, jak najszybciej korzystaj z promocyjnych lotów do ciepłych krajów. Z taniego transportu na dalsze odległości pozostaną ewentualnie pociągi.

Osobom, które nie planują w najbliższej przyszłości zakupu auta elektrycznego "Fit for 55" gwarantuje, że jeszcze przed 2030 r. zapłacą co najmniej dwa razy więcej za jedno tankowanie. Samochód nie jest jednak dobrem niezbędnym do życia i da się bez niego obejść. Gorzej z własnym dachem nad głową. Tymczasem, jeśli budynek nie jest ogrzewany „zieloną energią” tempo wzrostu opłat zapowiada się na równie szybkie, co cen benzyny.

W tym momencie zawsze można się pocieszać, iż przecież zostają człowiekowi w życiu jeszcze drobne przyjemności: dobre jedzenie, smakowite trunki, modne ubrania. Owszem zostają, ale w ich cenę wlicza się koszty wytworzenia (wymaga ono energii) oraz koszty transportu drogowego, morskiego, lotniczego. Ale bez obaw, nasi przodkowie jedli mniej, ubrania zmienili dwa razy do roku i jakoś żyli (acz statystycznie dużo krócej).

Taką właśnie rewolucję Komisja Europejska zaproponowała rządom krajów UE w ciągu najbliższych ośmiu lat. Moment wydaje się idealny, bo tego roku postępujące zmiany klimatyczne są bardzo mocno odczuwalne. Po kolejnych seriach informacji o zbierających śmiertelne żniwo falach: upałów, powodzi, wichur teoretycznie łatwiej jest przekonać Europejczyków do konieczności poświęceń w imię powstrzymania globalnego ocieplenia.

Jednak teoria ma się tak do praktyki, jak miesięczne zarobki urzędnika Komisji Europejskiej do rocznych dochodów mieszkańca Europy Środkowej. Po przyjęciu tejże proporcji zaczynają być do siebie zbliżone. Jako, że ani skład, ani też zakres władzy KE zupełnie nie zależy od głosowania wyborców, może ona opinii publicznej zupełnie nie brać pod uwagę. Z czego też ochoczo korzysta. Konsekwencje wprowadzanych zmian będą musiały wziąć na klatę rządy w poszczególnych państwach. Jak owe konsekwencje mogą wyglądać, kto chciał mógł sobie obejrzeć przed epidemią, gdy Emmanuel Macron zaordynował Francuzom dodanie do ceny paliw "opłaty ekologicznej". Prezydent zrobił to dla ich dobra, żeby ograniczać emisję CO2 oraz wspierać elektromobilność. Przez następne półtora roku ubrani w żółte kamizelki Francuzi na ulicach miast toczyli boje z policją. Pokazując swojemu prezydentowi, iż wprawdzie kochają ekologię, lecz pod warunkiem, że nie zmusza się ich do dużo wyższych wydatków na codzienne życie.

Rzecz nie idzie o jedną opłatę

Tym razem rzecz nie idzie o jedną opłatę. Jeśli "Fit for 55" zacznie obowiązywać w obecnym kształcie, to na terenie Unii Europejskiej stanieć mają szansę samochody elektryczne, natomiast zdrożeje wszystko inne. Czasem nawet kilkukrotnie. Tymczasem od dwóch dekad poza RFN, Irlandią i krajami skandynawskimi w zachodniej części Unii trwa stopniowa pauperyzacja społeczeństw. Młodsze pokolenie już się zorientowało, że nie może nawet marzyć o zarobkach i standardzie życia rodziców. Epidemia przyśpieszyła ten proces. Po czym miałoby teraz przyjść „zaciśniecie pasa” aż do uraty tchu. Faktem jest, że gdy człowiek nie oddycha, przestaje emitować CO2, lecz nim to nastąpi, próbuje się bronić.

Ów opór zwykle wzmaga świadomość, iż bogatych ludzi (w tym komisarzy KE) niezmiennie stać na loty do egzotycznych krajów (czasami własnymi odrzutowcami), kupowanie samochodów Tesli, mięso na obiad. Powszechność takiej świadomości z kolei wiąże przyszłość „Fit for 55” ze sprawnością sił policyjnych oraz zachowaniem przez nie wierności rządowi. Podczas epidemicznych lockdownów w poszczególnych krajach policja dała radę, ale miała do czynienia ze społeczeństwami w dużej mierze przekonanymi, iż takie środki walki z koronawirusem są konieczne. Tym razem powodów do buntów byłoby po stokroć więcej. Zaś w takich momentach zawsze rodzi się pytanie, kogo ich fala wyniesie na same szczyty władzy.
  • mac lubi to
Bóg, Honor, Ojczyzna.

#75 Bartek84

Bartek84
  • SK1964

Napisano 23 lipiec 2021 - 22:50

Albo rozpad UE, albo budowa „wspólnoty totalitarnej”. Dr Łukasz Stach o unijnych planach walki z CO2


„Komisja Europejska (KE) zaproponowała pakiet rozwiązań, mających ograniczyć emisję dwutlenku węgla, doprowadzić UE do rewolucji energetycznej przestawiając ją na OZE (odnawialne źródła energii), plus jeszcze garść innych propozycji z cyklu: zmiany klimatu postępują, trzeba działać. Tyle tylko, że propozycje KE skończą się rewolucją, ale nie proklimatyczną, a paneuropejską rewoltą żółtych kamizelek” – wskazuje dr Łukasz Stach komentując zaprezentowany przez eurokratów plan „Fit for 55”.

Politolog zauważa, że osiągnięcie zakładanych przez KE celów emisji dwutlenku węgla niczego nie zmieni w tzw. kwestiach klimatycznej. Dlaczego? Ponieważ UE odpowiada za… 9 proc. globalnej emisji CO2 generowanej przez człowieka.

„UE może sobie ograniczać emisję CO2 i innych gazów cieplarnianych, ale reszty świata do tego nie zmusi i ta reszta świata z nawiązką wyemituje to, co UE sobie ograniczy. Dodatkowo, rozwiązania ograniczające emisję CO2 będą miały dalekosiężne konsekwencje dla Europy, zarówno gospodarcze, jak i społeczne, i polityczne” – przekonuje dr Stach, po czym wymienia część tychże konsekwencji.

Jeśli chodzi o gospodarkę, politolog w pierwszej kolejności wskazuje na skokowy wzrost cen energii, co jego zdaniem „skutecznie zadusi konkurencyjność unijnych gospodarek, zwłaszcza w biedniejszych regionach”.

„Sektor małych i średnich przedsiębiorstw może tego nie wytrzymać, co oznaczać będzie dominację wielkich korporacji, pojawienie się strukturalnego (klimatycznego) bezrobocia i dalszą erozję klasy średniej. Energochłonny przemysł ucieknie z UE np. do biedniejszej części Azji czy Afryki, tam sobie będzie emitował CO2 (oraz inne gazy) do woli i jeszcze trochę (w zupełności nie przejmując się jakimikolwiek ograniczeniami i środowiskiem naturalnym), a Europa stanie się gospodarczym skansenem, acz zeroemisyjnym” – podkreśla analityk. „Skok cen energii oznacza drenaż kieszeni Europejczyków i pauperyzację najmniej zarabiających, już zresztą wydrenowanych przez kryzys w eurozonie. Droga energia oznacza droższe wszystko, a pomysły KE załatwią część transportu, rolnictwa, energetyki, przemysłu wydobywczego, itp. Ale czego się nie robi w imię walki z zmianami klimatu...” – dodaje.

Zapaść gospodarcza, o której pisze dr Stach, spowoduje radykalną zmianę sytuacji społecznej. „Swego czasu władze Francji podniosły ceny energii i skończyło się masowymi protestami trwającymi z górą dwa lata. Rząd Holandii próbował przekonać rolników do ograniczenia chowu o 50 proc. (bo klimat) i też skończyło się to protestami. Mniemam, że pomysły KE wygenerują jeszcze silniejsze zawirowania, ponieważ propozycje uderzają w zbyt wiele branż i sięgają bardzo głęboko do kieszeni podatników UE, zwłaszcza tych najuboższych, najbardziej dotkniętych kryzysem w strefie euro” – wskazuje. To wszystko, zdaniem autora analizy, doprowadzi do „wybuchów” i „rozrób”.

Kolejnym skutkiem będą potężne zmiany polityczne w Europie. „Jeżeli KE przeforsuje swoje pomysły, to za ich wdrożenie odpowiadać będą rządy krajów członkowskich. W przeciwieństwie do KE muszą one uważać na opinię publiczną, a ta nie będzie zachwycona, kiedy zorientuje się ile za pomysły KE będzie musiała zapłacić. Co zrobią politycy w obliczu wkurzonego elektoratu? Cóż – zwalą winę na UE. Że tak Unia kazała... Konsekwencje łatwo sobie wyobrazić – ruchy eurosceptyczne wykorzystają prezent i urosną w siłę” – wskazuje dr Stach.

W ocenie politologa istnieją dwa prawdopodobne scenariusze tej sytuacji. Pierwszy to wizja rozpadu UE. Drugi – budowy państwa totalitarnego kontrolującego wszystkie aspekty życia Europejczyków w imię redukcji CO2 (co jedzą, czym jeżdżą, ile energii zużywają, itp.).

„Najgorsze w tym jest to, że cele klimatyczne można osiągnąć inną drogą, normalnie – nie zakazując ludziom i podmiotom gospodarczym tego czy tamtego, lub obciążając ich bezsensownymi kosztami. Można ludzi zachęcać do korzystania z zielonej energetyki, pokazać im, że opłaca się inwestować w OZE. Pieniądze można wydać na dostosowanie się do zmian klimatu lub na zwiększenie efektywności energetycznej, aby optymalnie wykorzystać tonę węgla, metr sześcienny gazu ziemnego lub baryłkę ropy, a tam gdzie to możliwe, uzupełnić te nośniki energią z OZE. Ale KE wydaje się ta drogą kompletnie niezainteresowana – ma być dekarbonizacja, w perspektywie czasu degazyfikacja. Ciemno widzę przyszłość UE. Ciemno – chociażby z tej przyczyny, że prądu braknie” – podsumowuje dr Łukasz Stach.
  • Foxu, Fuhrer i Edy lubią to
Bóg, Honor, Ojczyzna.




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych