Kurde, sie dam muminkowi Toczmekowi sprowokowac tym razem i wam odpisze ;)
Jakies 10 lat temu zrobil sie taki "hype" na doradcow kredytowych i wtedy nim byl kazdy. Rosly takie firmy jak open finance i inne tego typu. Brali przystojnych mlodziencow z awf i innych takich przybytkow i szkolili ich na opierdalaczy kredytow, drogich zreszta i nazywali ich doradcami.
Dla mnie doradca to jest np doradca podatkowy. On ma swoja stawke i dziala w twoim imieniu, zebys placil mniej. Ty placisz X mniej, on bierze prowizje i spoko.
Ten doradca kredytowy wspolczesny, to jest typek, co ma katalog bankow i patrzy, co najlepiej klientowi opierdolic.
Oczywiscie, tak jak wszedzie, sa doradcy dobrzy i zli. Jeden sprzeda ci tanio, drugi drozej.
Nie mowcie jednak, ze wiekszosc wspolczesnych doradcow w ogole czyta umowe i rozmawia o niej z klientem i jeszcze przedstawia konsekwencje itd.
Ni chuja. Maja sprzedac kredyt i tyle.
Sa dobrzy doradcy, ktorzy potrafia w magiczny sposob zalatwic zdolnosc kredytowa, czy super warunki czy sie wbic w promocje. Owszem.
Ale rola doradcy kredytowego nie jest to, zeby cie informowac, ze ci rata wzrosnie, bo wtedy on nie zarobi.
Tak samo jak wlasciciel knajpy nie przekonuje klienta, ze zapijanie burgera 4 piwami, o 22, przy 30kg nadwadze klienta to nie jest najlepszy pomysl
Wspolczesny doradca moze wybrac najlepszy kredyt, tak jak w knajpie masz dostac najlepsza wolowine, ale nikt nie bedzie analizowal skutkow decyzji o kredycie czy konsumpcji.
Sie nagadalem, ale Toczmek madruje ;)