Powiedział dobrze, ale ja mu nie ufam. W sensie nie kupuje całej tej otoczki wokół niego. Zbyt głośno się nagle o nim zrobiło i dla mnie to podejrzane jest.
Zbyt piękne by było prawdziwe.
Zobaczymy jak będzie ale chciałbym zwrócić uwagę na trzy aspekty tej sprawy.
Po pierwsze: Trochę się obawiałem, czy gość nie będzie takim (przepraszam za obraźliwe porównanie) Donaldem Tuskiem z lat 90. Tusk oraz ci jego ,,gdańscy liberałowie" pokroju Lewandowskiego, czy Bieleckiego mówili niby dosyć sensownie, ale jak utworzyli rząd, to była to zupełna porażka - a potem było jeszcze gorzej, bo widzimy gdzie teraz jest Tusk. A Milei? Facet w ciągu kilku tygodni zrobił w tym temacie więcej niż ktokolwiek inny od lat. Zlikwidował 12 ministerstw, zwolnił 5000 urzędników, wyrzucił z armii lewicową nowomowę, wprowadził dekret o możliwości nauczania dzieci w domu, anulował 380 tys. przepisów i regulacji, wprowadził dekret o prywatyzacji państwowych przedsiębiorstw, dekret o deregulacji rynku naftowego, zalegalizował płacenie umów w bitcoinach. Mało? Wydaje mi się, że jak na fakt, że gość został zaprzysiężony na prezydenta raptem miesiąc temu to całkiem dobrze to wygląda.
Po drugie: nie wiem oczywiście na 100%, czy można mu już zaufać, czy jednak ciągle nie można mu ufać, ale pytanie brzmi, co może być przyczyną braku tego zaufania. Wydaje mi się, że dwie rzeczy - facet jest tylko farbowanym lisem, udającym ,,antysystemowca", który tak naprawdę nie ma zamiaru wprowadzać tego swojego programu, albo jeszcze gorzej - jest częścią tego systemu, który nie tylko nie będzie tego wprowadzał, ale jeszcze będzie po cichu ten system umacniał. Na razie na szczęście nic na to nie wskazuje, bo wykonał w kilka tygodni wiele realnych działań (,,patrz: po pierwsze"). Zarazem trochę nie wierzę, że ,,ich człowiek" mówiłby te wszystkie rzeczy w twarz Klausowi Schwabowi w Davos, bo niby jaki system miałby w tym cel? Wystąpienie Mileia już stało się głośne na całym świecie - pisze o nim Musk, piszą różni politycy. To nie jest na rękę ,,elitom".
Po trzecie: ja ciągle wierzę (może naiwnie), że ten system nie jest jeszcze domknięty. Wiele osób na Zachodzie (zarówno polityków, jak i tzw. zwykłych ludzi) widzi te patologie i absurdy wprowadzane przez lewicę. Część klasy politycznej konformistycznie je toleruje, część siedzi cicho, bo boi się ,,wykluczenia". To samo dotyczy również zwykłych ludzi. Ale widać coraz wyraźniej, że pod tą skorupą lewicowej poprawności coraz bardziej wrze. Po prostu problemy, które wygenerowało lewactwo stają się dla wszystkich coraz bardziej dokuczliwe. W Stanach w sondażach prowadzi Trump, we Francji Le Pen, w Niemczech rośnie jak na drożdżach AfD, a kraj paraliżują protesty wkurwionych Niemców. W Argentynie wygrywa Milei. Niestety u nas wygrało lewactwo, ale to wina wyjątkowo nieudolnej polityki PiSu - polityki de facto silnie lewicowej.
Ja stawiam tezę, że tym wystąpieniem w Davos Milei pokazał, że nie jest ,,człowiekiem Schwaba". Co może jeszcze niepokoić w temacie Mileia? Chyba tylko jego miłość do Żydów. Parafrazując jedną z polskich lektur: ,,Można być filosemitą. Są przecież różne zboczenia, ale żeby się do tego publicznie przyznawać?"