Skocz do zawartości


Zdjęcie

Chrześcijaństwo, wiara, kościół, religie


281 odpowiedzi w tym temacie

#276 Fjodor1964

Fjodor1964
  • SK1964
  • LokalizacjaImielin

Napisano 28 marzec 2024 - 20:12

Cała prawda o złu aborcji i tabletki „dzień po”. Kapłan nie pozostawia złudzeń

Poprawka do konstytucji przyjęta obecnie w kraju nad Sekwaną nie dotyczy prawnej dopuszczalności aborcji, ponieważ przerywanie ciąży jest legalne w tym państwie od 1975 roku. Chodzi o symboliczne uznanie aborcji za jedno z praw podstawowych. To prawdziwy przewrót kopernikański. Warto w tym miejscu dodać, że w ostatnich latach Francja stała się liderem zmian obyczajowych, dokonujących się w całym świecie. W 1988 roku to właśnie w kraju nad Sekwaną dopuszczono po raz pierwszy do obrotu pigułkę aborcyjną RU-486. Następnie w 2000 roku Francja była pierwszym krajem na świecie, w którym wprowadzono do aptek pigułki „po”. Obecnie w tym kraju takie tabletki są dostępne bezpłatnie i bez recepty dla wszystkich kobiet – mówi w rozmowie z PCh24.pl ks. prof. Andrzej Kobyliński.



Jak Ksiądz Profesor zareagował na artykuły pt. „Francja włączyła prawo do aborcji do konstytucji. Jako pierwszy kraj na świecie”; „Prawo do aborcji w konstytucji: Francja chce dać przykład światu”; „Francja pierwszym krajem z prawem do aborcji w konstytucji”?


Moją pierwszą reakcją był smutek połączony z przerażeniem. Nie rozumiem obojętności, z jaką to niezwykle ważne wydarzenie spotkało się wśród zdecydowanej większości katolików w naszym kraju. Należy jednoznacznie stwierdzić, że w dniu 4 marca 2024 roku stało się coś bardzo przełomowego. Francja jako pierwszy kraj na świecie podjęła decyzję dotyczącą wpisania do konstytucji „prawa do aborcji”. Chodzi o decyzję Kongresu Parlamentu Francuskiego, czyli wspólnego posiedzenia obu izb parlamentu, które jest zwoływane m.in. wówczas, gdy istnieje potrzeba przegłosowania poprawek do konstytucji. Zdecydowaną większością głosów uznano prawną dopuszczalność dokonywania aborcji za prawo konstytucyjne. Ostatecznie przyjęto sformułowanie kompromisowe: nie będzie w konstytucji wyrażenia „prawo do aborcji”, ale „gwarantowana swoboda”.

Jest to kolejny etap radykalnej rewolucji obyczajowej, która obecnie dokonuje się w Europie i na całym świecie. W najbliższym czasie ustawę przyjętą przez Kongres Parlamentu Francuskiego podpisze prezydent Emmanuel Macron, który jest autorem tej inicjatywy ustawodawczej. W ten sposób kraj nad Sekwaną stanie się pierwszym państwem na świecie, w którym prawna dopuszczalność niszczenia życia dzieci nienarodzonych będzie zapisana w konstytucji jako jedno z praw człowieka. Aborcja jako uprawnienie konstytucyjne o charakterze „nieodwracalnym” to szokujące i przerażające zburzenie dotychczasowego rozumienia praw podstawowych i najważniejszych kategorii etycznych.

Aborcja to przecież morderstwo. Jak „prawo do aborcji” może być wpisane do konstytucji?

Zmiany na poziomie prawnym są konsekwencją zmian na poziomie moralnym i kulturowym. Najpierw zmienia się świadomość, a później prawo. Wcześniej zachodzą zmiany w umysłach ludzi, a później do tego dopasowuje się normy prawa stanowionego. Francja jest dobrym przykładem tego procesu. W decyzji Kongresu Parlamentu Francuskiego przerażają przede wszystkim dwie rzeczy. Pierwsza to uznanie legalnego uśmiercania ludzkich embrionów za jedno z praw podstawowych. Druga to przytłaczające poparcie dla tej decyzji wśród francuskich parlamentarzystów: 780 było „za”, a tylko 72 „przeciw”. Żadna poważna siła polityczna we Francji nie była przeciwna takiej inicjatywie. To dobrze pokazuje, jak głębokie zmiany nastąpiły w umysłach mieszkańców kraju nad Sekwaną. Warto zauważyć, że coraz częściej podobną sytuację można zaobserwować w całym świecie zachodnim i w wielu innych regionach naszej planety.

Jak to możliwe, że jest przyzwolenie na zabijanie dziecka, które najbardziej potrzebuje ochrony?

Niestety, coraz częściej ludzkie embriony nie są uznawane za dzieci, osoby czy odrębne podmioty, ale tylko i wyłącznie jako część ciała kobiety. W ostatnich dniach zwróciła na to uwagę Papieska Akademia Życia, która opublikowała specjalną notę wspierającą stanowisko Konferencji Episkopatu Francji. Biskupi francuscy stanowczo stwierdzili w swoim niedawnym oświadczeniu, że „aborcja, która od samego początku pozostaje zamachem na życie, nie może być postrzegana wyłącznie z perspektywy praw kobiet”.

Warto w tym miejscu przypomnieć, że przez wiele lat w Chinach aborcja była nie tylko „prawem”, ale wręcz „obowiązkiem”. Gdy w 1977 roku Komunistyczna Partia Chin wprowadziła politykę jednego dziecka, to wówczas zaczęto zmuszać do aborcji wszystkie kobiety, które posiadały już jedno dziecko i zaszły w kolejną ciążę. W ten sposób uśmiercono kilkaset milionów dzieci nienarodzonych. Polityka jednego dziecka obowiązywała w Państwie Środka do 2015 roku.

Obecnie wielkim dramatem jest tzw. późna aborcja (ang. late abortion), czyli uśmiercanie dzieci nienarodzonych do samego końca ciąży. Taka forma aborcji jest obecnie prawnie dopuszczalna m.in. w USA w stanie Nowy Jork. W 2019 roku odpowiednią ustawę podpisał ówczesny gubernator tego stanu Andrew Cuomo, który jest katolikiem i członkiem Partii Demokratycznej. Oznacza to, że w kraju, który jest symbolem demokracji i praw człowieka dla całego świata, dziewięciomiesięczne dziecko nienarodzone może być uśmiercone w placówkach służby zdrowia w majestacie prawa.

Czego dokładnie dotyczy zmiana we Francji?

Poprawka do konstytucji przyjęta obecnie w kraju nad Sekwaną nie dotyczy prawnej dopuszczalności aborcji, ponieważ przerywanie ciąży jest legalne w tym państwie od 1975 roku. Chodzi o symboliczne uznanie aborcji za jedno z praw podstawowych. To prawdziwy przewrót kopernikański. Warto w tym miejscu dodać, że w ostatnich latach Francja stała się liderem zmian obyczajowych, dokonujących się w całym świecie. W 1988 roku to właśnie w kraju nad Sekwaną dopuszczono po raz pierwszy do obrotu pigułkę aborcyjną RU-486. Następnie w 2000 roku Francja była pierwszym krajem na świecie, w którym wprowadzono do aptek pigułki „po”. Obecnie w tym kraju takie tabletki są dostępne bezpłatnie i bez recepty dla wszystkich kobiet.

To, co się stało 4 marca 2024 roku jest zwieńczeniem długiego procesu radykalnych zmian zachodzących w społeczeństwie francuskim. Uznanie aborcji za prawo konstytucyjne oznacza, że niebawem stanie się niemożliwa jakakolwiek negatywna ocena przerywania ciąży, ponieważ krytyka aborcji będzie traktowana jako zamach na największą świętość w państwie demokratycznym, jaką jest konstytucja. W konsekwencji każdy, kto będzie przeciwnikiem aborcji, stanie się automatycznie wrogiem wartości konstytucyjnych, przeciwnikiem praw człowieka i nieprzyjacielem Republiki Francuskiej. W ten sposób będzie się zamykać usta środowiskom pro-life i wszystkim obrońcom życia dzieci nienarodzonych. Z pewnością rozwiązanie przyjęte w kraju nad Sekwaną będzie powoli stawać się standardem europejskim i normą prawną promowaną przez władze Unii Europejskiej.

Kościół katolicki we Francji chyba nie spełnił swojej roli?

Częściowo tak. Pamiętajmy o tym, że w kraju nad Sekwaną w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat dokonała się głęboka rewolucja w wymiarze światopoglądowym. Czynnikiem, który ją przyspieszył był głęboki kryzys Kościoła katolickiego we Francji, który rozpoczął się po Soborze Watykańskim II, czyli na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku. Wraz z szybkim rozpadem francuskiego katolicyzmu zaczęły także przyspieszać zmiany obyczajowe, dokonujące się w całym społeczeństwie. Postępująca sekularyzacja doprowadziła do radykalnych zmian, gdy chodzi o rozumienie małżeństwa, rodziny, seksualności czy takich zagadnień bioetycznych, jak chociażby początek lub koniec życia ludzkiego.

Kiedy powstaje człowiek?

Nowe życie ludzkie powstaje w momencie zapłodnienia, gdy żeńska komórka rozrodcza łączy się z męską komórką rozrodczą. Połączenie plemnika z komórką jajową oznacza narodziny nowego organizmu. To początek życia nowej jednostki ludzkiej. Okres między zapłodnieniem a całkowitym zagnieżdżeniem się nowego embrionu w macicy wynosi 12-14 dni. Przez dwa tygodnie po zapłodnieniu mamy nowe życie, które jeszcze nie jest zagnieżdżone w macicy.

Kobiety z lewicy krzyczą, że walczą o prawa kobiet. Osobiście nie życzę sobie, by walczyły o moje prawa. Księże Profesorze, o jakie prawa tak naprawdę walczą kobiety z lewicy?

Międzynarodowy ruch praw kobiet to zjawisko o wiele szersze niż inicjatywy podejmowane w niektórych krajach przez działaczki partii lewicowych. Z jednej strony trzeba zgodzić się z wieloma postulatami tego ruchu, który mam charakter ogólnoświatowy. Z pewnością należy pozytywnie ocenić m.in. walkę z przemocą wobec kobiet i ich dyskryminacją w krajach muzułmańskich. Z drugiej strony nie można się zgodzić m.in. z promocją „prawa do aborcji”. Osoby zaangażowane w walkę o prawa kobiet akcentują znaczenie wolności osobistej kobiety, natomiast nie podejmują zagadnienia podmiotowości i praw nowego, poczętego życia.

Niestety, w świecie zachodnim są słabo słyszalne głosy upominające się o prawo do życia dzieci nienarodzonych. Ale bądźmy sprawiedliwi, problem dotyczy nie tylko Zachodu. Warto w tym miejscu przypomnieć, że pierwszym krajem na świecie, który wprowadził legalną aborcję był Związek Sowiecki – już w 1922 roku. To było mniej więcej pięćdziesiąt lat przed uchwaleniem podobnych ustaw aborcyjnych w większości krajów zachodnich i trzy dekady przed legalizacją aborcji w państwach socjalistycznych. W Polsce taką ustawę przyjęto w 1956 roku.

Tabletka „po” ma działanie wczesnoporonne czy antykoncepcyjne?

I takie, i takie. W tej sprawie Polska się podzieliła na dwa wrogie obozy. Jedno plemię twierdzi, że preparaty medyczne „po” są tabletkami antykoncepcyjnymi, a drugie – że to pigułki aborcyjne. To absurd. Odbywa obozy mówią nieprawdę, ponieważ specyfika tych środków polega na tym, że mają podwójne działanie: antykoncepcyjne i aborcyjne. Wszystko zależy od tego, w jakiej fazie cyklu miesiączkowego są stosowane.

Jeśli są przyjmowane przed owulacją, to mają działanie antykoncepcyjne, ponieważ hamują bądź opóźniają owulację, nie dopuszczając do zapłodnienia i powstania nowego ludzkiego embrionu. Istnieją dwie generacje tabletek „po”, które różnią się między sobą. Pierwsza generacja to pigułka „72 godziny po”, czyli preparat medyczny, który można przyjmować nie później niż trzy doby po stosunku seksualnym. Jego nazwa handlowa to Escapelle i Livopill. Preparaty te mają działanie antykoncepcyjne, jeśli są przyjmowane do trzech dni przed owulacją. Druga generacja preparatów medycznych „po” to tabletka „pięć dni po”, którą można stosować nie później niż 120 godzin po stosunku seksualnym. Jej nazwa handlowa to ellaOne. Preparat ma działanie antykoncepcyjne, jeśli jest przyjmowany 1-2 dni przed owulacją.

A tyle się mówi o tzw. antykoncepcji awaryjnej…

Kłamstwo, które zawiera ta nazwa reklamowa polega przede wszystkim na ukrywaniu działania wczesnoporonnego, czyli aborcyjnego tego rodzaju preparatów medycznych.

Kiedy należy mówić o działaniu wczesnoporonnym?

Jeśli tabletki Escapelle, Livopill i ellaOne są przyjmowane po relacji seksualnej, w której doszło do zapłodnienia, wówczas mają działanie wczesnoporonne, czyli aborcyjne, ponieważ blokują możliwość zagnieżdżenia się ludzkiego embrionu w macicy i doprowadzają do jego uśmiercenia. Pigułki „po” blokują działanie progesteronu, który odgrywa kluczową rolę w procesie przygotowania endometrium do implantacji. Endometrium to błona śluzowa wyściełająca jamę macicy. Stanowi miejsce, gdzie zagnieżdża się zarodek. Tabletki „po” prowadzą do tego, że następuje zmiana śluzu, który otacza ścianki macicy, endometrium staje się „niegościnne”, macica się kurczy. Jeśli po stosunku seksualnym doszło do zapłodnienia, to „niegościnne” endometrium albo nie przyjmuje ludzkiego embrionu, albo usuwa już zagnieżdżony zarodek.

Warto pamiętać o tym, że bardzo ważnym argumentem, który wykorzystuje się do ukrywania działania aborcyjnego tych preparatów jest nowa definicja ciąży, którą w 1985 roku przyjęła Międzynarodowa Organizacja Zdrowia. Według tej definicji ciąża rozpoczyna się dopiero w momencie zagnieżdżenia się zarodka w macicy, a nie w chwili połączenia dwóch komórek rozrodczych: męskiej i żeńskiej. W opinii Międzynarodowej Organizacji Zdrowia początkiem ciąży nie jest poczęcie nowego życia, ale implantacja zarodka.

Co to w praktyce oznacza?

Konsekwencje tej rewolucyjnej zmiany są bardzo poważne. Zgodnie z nową definicją to wszystko, co zapobiega rozpoczęciu ciąży, ma tylko i wyłącznie działanie antykoncepcyjne. Działanie antyimplantacyjne, czyli antyzagnieżdżeniowe jest traktowane jako „antykoncepcja awaryjna”. Niszczenie ludzkiego życia przed zagnieżdżeniem w macicy nie jest uznawane za działanie aborcyjne. Skoro preparaty medyczne „dzień później” czy „pięć dni później” nie dopuszczają do implantacji zarodka, „tylko” zapobiegają jego zagnieżdżeniu w łonie matki, to w świetle nowej definicji ciąży nie można mówić o działaniu aborcyjnym, ponieważ aborcja jest tylko wówczas, jeśli jest ciąża.

Do czego doprowadzi łatwiejszy dostęp do tabletek „po”?

Szersza możliwość posiadania tej pigułki bez recepty z pewnością zwiększy liczbę abortowanych ludzkich embrionów. Warto w tym miejscu dodać, że regulacje prawne dotyczące zagadnień bioetycznych mają coraz mniejsze znaczenie. Niezależnie od takiej czy innej ustawy, rozwój internetu ułatwia dostęp do różnego rodzaju preparatów medycznych. Umożliwia w pewien sposób „antykoncepcję po” i aborcję chemiczną dla wszystkich w wymiarze globalnym. Dlatego trzeba przede wszystkim kształtować sumienia, które pomogą ludziom podejmować decyzje moralne niezależnie od prawa, które obowiązuje. Podkreślam, że spory dotyczące ustaw, recept są de facto mało istotne.

Niestety, nowa definicja ciąży i „prawo do aborcji” są promowane w całym świecie przez różne agendy Organizacji Narodów Zjednoczonych i Unii Europejskiej. W pewnym sensie te dwa podmioty międzynarodowe narzucają rewolucję bioetyczną całemu światu. W tym kontekście można mówić o swego rodzaju kolonizacji ideologicznej.

Stosowanie preparatów „po” jest niemoralne?

Przyjmowanie tabletek „po” jest niemoralne, ponieważ zawiera w sobie akceptację zniszczenia ludzkiego życia na wczesnym etapie jego rozwoju. Oczywiście w praktyce trudno precyzyjnie rozstrzygnąć, w których przypadkach było działanie tylko antykoncepcyjne, a kiedy doszło do zablokowania implantacji zarodka i jego uśmiercenia. Trudno ocenić, czy doszło już do zapłodnienia, gdy kobieta przyjęła tabletkę „po”. A jeśli tak, to czy przypadkiem nie nastąpiło naturalne wydalenie ludzkiego embrionu. Jest wiele pytań bez odpowiedzi. Może być tak, że osoba, która zastosowała ten preparat, jest w swoim sumieniu przekonana, że doszło tylko i wyłącznie do działania antykoncepcyjnego, a w rzeczywistości było zupełnie inaczej. Ale mogą być także sytuacje odwrotne: ktoś żyje z poczuciem winy, ponieważ sądzi, że nowe życie zostało uśmiercone, a faktycznie w ogóle nie doszło do zapłodnienia.

Kościół katolicki nie stanął na wysokości zadania, jeśli chodzi o tabletki „po”?

I tak, i nie. Było wiele ważnych inicjatyw, gdy chodzi o działania podejmowane przez Stolicę Apostolską, natomiast zdumiewa prawie całkowita obojętność w tej sprawie władz Kościoła katolickiego w naszym kraju. Szczególnie doceniam zaangażowanie w tym obszarze Papieskiej Akademii Życia. Ten ważny organ watykański opublikował pierwszy dokument na temat tabletki „po” w dniu 31 października 2000 roku. W specjalnym oświadczeniu stwierdzono wówczas bardzo stanowczo i jednoznacznie, że ciąża rozpoczyna się w momencie zapłodnienia, a nie od momentu implantacji zarodka, a spowodowanie usunięcia embrionu poza organizm matki jest zniszczeniem poczętego życia ludzkiego. Dlatego też jakiekolwiek rozprowadzanie, przepisywanie i zażywanie tego środka należy uznać za moralnie niedopuszczalne.

Chciałbym w tym miejscu dodać, że od trzydziestu lat analizuję debatę bioetyczną w Polsce i na świecie. W tym czasie przygotowałem wiele opracowań dotyczących tabletek „po”, aborcji chemicznej, pigułki aborcyjnej RU-486, sztucznego zapłodnienia, klauzuli sumienia pracowników służby zdrowia, początku życia człowieka i statusu ludzkiego embrionu itd. Nagrałem na ten temat wiele audycji radiowych i telewizyjnych, udzieliłem wielu wywiadów, przygotowałem podcasty itp. Próbowałem nawet przekonać niektórych biskupów, aby problemy bioetyczne znalazły odpowiednie miejsce w nauczaniu religii w szkole. Niestety, bez skutku. W naszym kraju tabletki „po” zostały wprowadzone do aptek bez wyraźnego sprzeciwu moralnego ze strony Kościoła katolickiego.

Dlaczego?

Ponieważ nie ma odpowiedniej wrażliwości moralnej. Brakowało także właściwego kształtowania poglądów bioetycznych wśród lekarzy, farmaceutów, pielęgniarek, studentów, członków ruchów i stowarzyszeń katolickich. Do tego w ostatnich latach biskupi, księża i ludzie świeccy skoncentrowali swoją uwagę na furtkach złego ducha, grzechach międzypokoleniowych, egzorcyzmach, uzdrowieniach, cudach, spoczynkach w duchu, spotkaniach z ks. Johnem Bashoborą na Stadionie Narodowym w Warszawie itp. Warto przypomnieć, że w 2016 roku na Jasnej Górze odprawiono nawet egzorcyzm nad całą Polską…

Jedną z konsekwencji promowania w naszym kraju szkodliwej religijności synkretycznej z elementami zielonoświątkowymi jest akceptacja magii i zabobonu wśród wielu katolików. Niestety, zwyciężyło podejście irracjonalne do religii. Dlatego trudno się dziwić temu, że dzisiaj w Polsce tak niewiele osób jest rzeczywiście zainteresowanych fundamentalnym zagadnieniem początku życia ludzkiego i konieczności jego ochrony.

Dziękuję za rozmowę

Marta Dybińska



Ks. Prof. Andrzej Kobyliński – filozof i etyki, doktor habilitowany nauk humanistycznych, profesor Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, kierownik Katedry Etyki w Instytucie Filozofii tej uczelni. Absolwent Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. Autor kilkuset publikacji naukowych i publicystycznych poświęconych problematyce filozoficznej, religijnej, moralnej i społecznej.

Bartku, możesz podać źródło? Chciałbym podesłać linka komuś, kto jest wierzący, alr uległ lewackiemu bełkotowi na ten temat.

Edit - dobra, już znalazłem.

Użytkownik Fjodor1964 edytował ten post 28 marzec 2024 - 20:16

#babieslivesmatter
#unbornlivesmatter


#277 Bartek84

Bartek84
  • SK1964

Napisano 04 kwiecień 2024 - 12:06

Rząd Macrona „zapieczętował” dzieciobójstwo w Konstytucji. Teraz idzie po starszych i chorych

Przypomnijmy, że 8 marca miała miejsce nad Sekwaną ceremonia „pieczętowania” gwarancji aborcji w konstytucji. Dwa dni później, prezydent Emmanuel Macron, ogłosił projekt ustawy otwierający „możliwość zwrócenia się o pomoc w umieraniu”. W kwietniu tekst trafia pod obrady rządu, w maju ustawa eutanazyjna ma być już procedowana w parlamencie.

Relatywizacji prawa do życia ciąg dalszy
Prezydent i rząd używają w tym przypadku terminu „wspomagane umieranie”. Eutanazja ciągle nie ma bowiem dobrych konotacji społecznych. Oszustwo polega więc na poziomie terminologii. Nie ma tu terminu „zabijać”, ale pojawia się opowieść o „pozwoleniu na umieranie” w kontekście „towarzyszenia” i „opieki”. Sam akt eutanazji i „wspomagania samobójstwa” jest trywializowany, zmiękczany. W rzeczywistości projekt ustawy zakłada legalizację zarówno eutanazji, jak i samobójstwa wspomaganego oraz narusza podstawowe prawo człowieka, podobnie jak w przypadku aborcji, czyli prawo do życia.

Metoda „salami”
We Francji promotorem ustawy jest Stowarzyszenie na rzecz Prawa do Godnej Śmierci (ADMD). Taktyka działania jest tu podobna do np. „podbojów” prawa przez lobby LGBT. Chodzi o metodę „salami”, czyli zaczynamy od „związków partnerskich”, a w kolejnych krokach dochodzimy do homoślubów i adopcji dzieci. W przypadku ADMD obecnie jest to etap legalizacji „dobrowolnej eutanazji chorych dorosłych".

Ograniczenie postulatów eutanazji nieletnich, osób niepełnosprawnych i ogólnie starszych ma jednak charakter czysto strategiczny i dotyczy „techniki” propagandy. Ostateczne cele pokazują bowiem przykłady np. z Holandii czy Belgii, gdzie w znacznym stopniu rozszerzono dostęp do eutanazji rozciągając już na osoby nieletnie, czy cierpiące na depresję. W Holandii eutanazja została udostępniona dla dzieci poniżej 12 roku życia.

Zawsze ta sama strategia
Były prezes ADMD Jean-Luc Romero sam zresztą mówił, że na razie stowarzyszenie „nie chce iść dalej”, bo chodzi o „strategię”. „To nie jest ten moment” – dodawał Romero. Obecny prezes ADMD, Jonathan Denis w 2022 roku przywoływał jako przykład działania właśnie „ewolucję” ustawy aborcyjnej, która od dekryminalizacji zabijania dzieci poczętych, doszła do „konstytucjonalizacji” takich działań. Pisał: „Będziemy musieli zaakceptować ustępstwa, które będą jedynie tymczasowe, przejściowe. Ponieważ po głosowaniu nad samą zasadą aktywnej pomocy (w umieraniu), front przeciw wolnemu wyborowi śmierci zostanie przełamany i w końcu będziemy mogli szybko ruszyć do przodu i sprawić, że prawo zacznie ewoluować w stronę tego, czego wszyscy pragniemy: prawa wolnego wyboru, które nie nie wiąże się z żadnymi zastrzeżeniami dla nikogo”.

Historia powstania tego stowarzyszenia pokazuje istnienie „eutanazyjnej międzynarodówki”. Francuskie ADMD wywodzi się bezpośrednio z anglosaskich ruchów eutanazyjnych i eugenicznych lat 30. XX wieku, a także „międzynarodówki humanistycznej” (masonerii). Są tu źródła wywodzące się z utylitarnego podejście nazizmu, ale i masonerii, która dziś plecie o „samobójstwie filozoficznym, akcie wolności, który łączy się z żądaniem prawa do godnej śmierci”. Stowarzyszenie na rzecz Prawa do Godnej Śmierci (ADMD) narzuciło we współczesnej debacie nie tylko swoje idee, ale i terminologię.

Pozostając przy strategii ruchów pro-eutanazyjnych; podobnie jak w przypadku aborcjonistów, wyciąga się skrajny przypadek i konfrontuje z aktualnym prawem, które rzekomo ma nie odpowiadać wyzwaniom rzeczywistości. W Polsce aborcjonistki np. zachłystują się śmiercią kobiety w ciąży, będącej w ich optyce „ofiarą” przepisów chroniących życie, a nie błędów w sztuce lekarskiej.

Podobnie działają francuscy „euta-naziści”. Może to być przypadek schorowanego celebryty, który postanowił „sam wybrać moment śmierci”, lub pracowników medycznych, którzy pomimo prawnego zakazu „pomagają” umrzeć cierpiącej osobie z rzekomych pobudek humanitarnych. Jeszcze w latach 80. XX w., ADMD broniło uniewinnionego przez sądy, pielęgniarza Pierre’a Thébaulta, który zamordował 86-letnią kobietę ze złamaną szyjką kości udowej. Wsparcia stowarzyszenia doświadczali też inni mordercy, którzy „pomagali” przy umieraniu.

Eutanazja za życiem
Odette Thibault, teoretyk i współzałożycielka ADMD, mówi, że samobójstwo to „najwyższa autonomia, która definiuje istotę ludzką”. Senator Henrie Caillavet, także były przewodniczący ADMD, twierdzi, że „świadome samobójstwo jest wyjątkowym, autentycznym aktem ludzkiej wolności”. Według Caillaveta „kiedy jesteśmy martwi w sobie, to po co podtrzymywać migotliwy płomień, który pozwala jedynie na egzystencję wegetatywną? Czy życiem jest brak autonomii, uzależnienie od innych, brak możliwości integracji ze światem zewnętrznym i poddawanie się iluzorycznej terapii podtrzymującej życie? Z pewnością nie” – dodaje.

Wspomniana Odette Thibault twierdzi, że „każdą osobę, która nie posiada już tych zdolności, można uznać za osobę znajdującą się w stanie podludzkim lub nieludzkim”. „Od tego momentu – dodaje – wiele jednostek jest już martwych, martwych dla ludzi na długo przed końcem ich życia organicznego”. Wskazuje to, że eliminacja takich ludzi nie jest morderstwem, ponieważ są już „martwi dla ludzkości” i nie narusza ich indywidualnej autonomii, bo są już jej pozbawieni. To podtrztymywanie ich życia ma być „nieludzkie”. Odette Thibault pisze wprost: „Przedłużanie tego upadku jest moim zdaniem jednym z najpoważniejszych ataków na godność ludzką”.

Względy ekonomiczne
Poza tymi argumentami pseudohumanizmu, padają też konkretne argumenty o względach ekonomicznych i utylitarnych. Chodzi o społeczny ciężar i wydatki, jakie niesie opieka nad osobami niepełnosprawnymi i seniorami u schyłku życia. I tu przywołajmy znowu opinię Odette Thibault: „gdy tylko stają się bezużyteczne lub stanowią dodatkowe obciążenie, jak ma to miejsce w okresach kryzysu, cieszymy się, że znikają”.

Inny aktywista ADMD, Albert Cuniberti pisał w biuletynie stowarzyszenia: „determinacja, jaką wkładamy w zachowanie marnej karykatury życia rosnącej liczby starszych ludzi, którzy nie chcą już żyć, kosztuje coraz więcej i staje się coraz większym ciężarem dla społeczeństwa”. Takich nawiązań do eugenicznych i neomaltuzjańskich można znaleźć więcej, chociaż nie są wysuwane na pierwszy plan, aby nie zrażać społeczeństwa, które ciągle jeszcze nie akceptuje prymatu ekonomiki nad człowiekiem.

Opór na wielu poziomach
Proponowanie zabijania jako „lekarstwa” na udrękę i cierpienie ludzi, a dodatkowo rozwiązania problemów ekonomicznych państw, ciągle nie jest akceptowalnym rozwiązaniem. Ponieważ wiadomo, że nowa ustawa szybko zamieni także we Francji, pozornie wąską ścieżkę eutanazyjną w autostradę do śmierci, środowiska chroniące życie wystosowały petycję do rożnych instytucji zajmujących się ochroną praw człowieka, od ONZ, po ETPCz. Taką inicjatywę podjął znany prawnik Grégor Puppinck i ECLJ (Europejskie Centrum Prawa i Sprawiedliwości). Wykorzystanie wszystkich prawnych środków warte jest pochwały, nawet jeśli od wielu lat rozmaite trybunały zarażone wirusem „Sorosa”, wykazują mocne „lewicowe odchylenie”.

Niezłomny jest tu też opór Kościoła. Biskup Nanterre, ks. Matthieu Rougé przypomina, że „pierwszą zasadą wspólnoty jest bezwarunkowy szacunek dla życia ludzkiego”. Wskazuje na okrojoną interpretacją „godności ludzkiej” w propagandzie ADMD. Krytykuje też przedstawianie przez prezydenta Macrona „pomocy w samobójstwie” jako rzekomej zasady „braterstwa”. Hierarcha mówi wprost o „odwróceniu wartości braterstwa” i dodaje, że „nakazem człowieczeństwa i braterstwa jest łagodzenie cierpienia i oferowanie każdemu naturalnego końca życia”.

W Wielkim Tygodniu do tematu eutanazji wrócił też Arcybiskup Paryża ks. Laurent Ulrich. Wyraził „rozczarowanie” Kościoła w kwestii „konstytucjonalizacji aborcji” i bronił w tym temacie „wolności sumienia” pracowników służby zdrowia. Mówił także o „eutanazji” i zapowiedział, że walkę Kościoła przede wszystkim o rozwój i pierwszeństwo opieki paliatywnej.

Krytycy eutanazyjnych rozwiązań, także spoza kręgów Kościoła, wskazują na rozdźwięk pomiędzy powszechną moralnością a stanowionym prawem. Argumenty na rzecz aborcji i eutanazji nie opierają się już na racjonalnych rozważaniach związanych z prawem naturalnym, ale na nowym paradygmacie etycznym, w którym dominującym czynnikiem jest wywoływanie… emocji. Tak było w przypadku aborcji, tak jest w przypadku eutanazji. To jednak nie tylko kolejny, zwykły proces legislacyjny i stanowienie nowego prawa, ale prawdziwa zmiana kulturowa, społeczna i antropologiczna.

W odpowiedzi na argumentację zwolenników eutanazji z ADMD, wskazuje się, że tacy aktywiści promują bardzo dziwną koncepcję „godności”, która rzekomo wyklucza z tego pojęcia chorobę, kruchość, słabość, niemoc. Takim osobom odbiera się przymiot godności, którą ma im rzekomo „ocalić” i „przywrócić” wybór śmierci. Społeczeństwa cywilizowane nie mogą jednak mierzyć wartości osoby na podstawie jej „użyteczności”. Choroba, ból i cierpienie są elementami konstytuującymi naszą cywilizację, jej rzeczywistością, która zawiera też wartości społeczne. Naukę cierpienia przekazywał m.in. św. Jan Paweł II, zarówno swoim życiem jak i nauczaniem. Przypomnijmy, że w liście apostolskim „Salvifici doloris” pisał: „człowiek w swoim cierpieniu pozostaje nietykalną tajemnicą”. Euta-naziści promujący nową, zrelatywizowaną etykę, spychają społeczeństwa w antycywilizacyjną otchłań.

Bogdan Dobosz
Bóg, Honor, Ojczyzna.

#278 Bartek84

Bartek84
  • SK1964

Napisano 04 kwiecień 2024 - 12:09


Bóg, Honor, Ojczyzna.

#279 Bartek84

Bartek84
  • SK1964

Napisano 05 kwiecień 2024 - 07:49


Piłat nie chciał skazać Chrystusa, ale nakłoniła go do tego presja podżeganego tłumu. Kiedy zaś to czynił, ze wszystkich sił wypierał się odpowiedzialności za krew Sprawiedliwego. Jak się okazuje, w dzisiejszym, straszliwym procesie nad nienarodzonymi, postać namiestnika Judei patronuje również wielu chrześcijańskim politykom.

Doświadczony sędzia poznał się na Jezusie z Nazaretu od momentu, gdy ten przekroczył próg pretorium. Od początku wiedział, że ma przed sobą niewinnego. Co więcej, Zbawiciel ujawnił jego duszy sens królewskiego dzieła, w którym przyszło mu uczestniczyć: zaszczyt, którego nie mógłby docenić głupiec Herod. Ale postawiony w obliczu Prawdy, rzymski namiestnik nie zdecydował pójść za jej głosem.

Za „prawdę” uznał bowiem swój doraźny, polityczny interes. Szantażowany intrygami arcykapłana, („Jeśli Go tak zostawimy przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród” J 11, 48), postawiony pod presją podburzonego tłumu, zamknął się w biurokratycznej doczesności, wybierając gwarancję świętego spokoju. W tej niespokojnej, parszywej prowincji, ostatnie czego potrzebował to kolejny bunt Żydów
W dzisiejszych, nie mniej parszywych czasach, również ostatniego, czego potrzebują demokratyczni politycy to ulice pełne rozwścieczonych wyborców. „Kolejna wojna Polsko-Polska”, „przegrane wybory”, „strajk kobiet”; zawsze znajdzie się jakieś większe zło, usprawiedliwiające popełnienie zła ponoć mniejszego.

O ile nie można się dziwić pogrobowcom esbecji i czerwonych aparatczyków, gotowych dla doraźnych korzyści podeptać największe świętości, podejście Piłata cechuje dzisiaj również pokolenie prowadzone do kościoła przez rodziców, katechizowane w parafiach i szkołach, formowane w przykościelnych grupach; w końcu uświadamiane autorytetem samego papieża-Polaka.

Szymon Hołownia, niegdysiejszy rekolekcjonista i dziennikarz katolicki, w symbolicznym geście umywa ręce, zrzucają odpowiedzialność na uczestników aborcyjnego referendum. Ale jak głośno by nie krzyczeli „Krew jego na nas i syny nasze!”, ta na zawsze obciąży również sumienie wydającego wyrok.

Andrzej Duda, który swego czasu ratował Komunię Świętą przed podeptaniem, dzisiaj wypuszcza podburzonemu ludowi Barabasza. Wszak, tego chcieli obywatele, także jego wyborcy, zaś in vitro, to „ludzkie sprawy”, a nie „wyłącznie kwestia osobistych przekonań”.

Ale tłum domaga się więcej: Ukrzyżuj! – wołają zwolennicy zabijania nienarodzonych. I choć pigułka „dzień po” w jego ustach to wciąż „bomba hormonalna”, to już nie śmiercionośna trucizna, zabijająca człowieka na najwcześniejszym etapie życia.

Mateusz Morawiecki, pozujący w mediach społecznościowych z papieskim hasłem „Nie lękajcie się!” oznajmia wprost: powstrzymanie zabijania chorych dzieci w majestacie prawa było błędem. Z kolei sam prezes Kaczyński, choć chwała mu za zdelegalizowanie eugenicznego szaleństwa (rękami Trybunału Konstytucyjnego), w obawie przed „podburzonym tłumem” wulgarnych parasolek, zatrzymał się wpół drogi.

„Zawsze można wyjechać za granicę” – przekonywał w wywiadzie z feministyczną prasą, dowodząc cichego porozumienia z organizacjami aborcyjnymi. Związane ręce prokuratury miały stanowić zabezpieczenie, że poplecznicy Suchanow i Lempart nie podpalą polskich ulic ponownie.

Gdy Piłat usłyszał te słowa, uląkł się jeszcze bardziej (J 19, 8)…

Sąd nad nienarodzonymi toczy się również w kraju mającym decydujący wpływ na losy świata. Tam również, nawet wśród ludzi prawych, da się odczuć silnego ducha Piłata. Za szeroką dostępnością projektowania ludzi „na szkle” opowiada się nie tylko „katolik-aborcjonista” Joe Biden, otwarcie lekceważący zdanie amerykańskich biskupów, ale i zdecydowana większość prominentnych Republikanów.

Gdy Sąd Najwyższy w Alabamie uznaje zamrożone zarodki za pełnoprawne osoby, niegodziwej metodzie spieszy z pomocą sam Donald Trump. Nadzieja konserwatywnej Ameryki, otaczana wsparciem duchowym i modlitwą wstawienniczą, grozi palcem ruchowi pro-life, który „poszedł za daleko”. Na nic argumentacja, że w wyborach do Kongresu, tam gdzie republikanie poszli na kompromis z cywilizacją śmierci, ponieśli porażkę. Pełna ochrona życia wciąż jawi się jako przeszkoda na drodze do zwycięstwa…

– Powiem jedno: trzeba wygrać wybory. W przeciwnym wypadku się cofniemy, a na to nie wolno pozwolić – powtarza z uporem maniaka.

„Trzeba wygrać wybory”. Pod tym hasłem dzisiaj dokonuje się również powolna cameronizacja PiS, który w imię ponownego zwycięstwa, rezygnuje z twardej postawy w sprawach in vitro, aborcji i związków partnerskich.

Tym wszystkim ludzkim wysiłkom: kalkulacjom, prognozom politycznym i badaniom opinii publicznej towarzyszy milczenie zafrasowanego Pana. Jego nikt pyta o zdanie. Nikt zdaje się nie wierzyć słowom Psalmisty, który woła: „Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał i sprawi, że twoja sprawiedliwość zabłyśnie jak światło, a słuszność twoja – jak południe” (PS 37, 5).

Z ewangelicznej historii płynie jeszcze jedna lekcja. Piłat i Kajfasz, wybrawszy w swoim mniemaniu „mniejsze zło”, sprowadzili katastrofę przekraczającą ich najczarniejsze sny. Piłat szybko poznał gniew Rzymu na własnej skórze, a z samej Świątyni Jerozolimskiej nie pozostał kamień na kamieniu.

„I zrozumcie, wy wszyscy, którzy lekkomyślnie podchodzicie do tych spraw, zrozumcie, że te sprawy nie mogą mnie nie obchodzić, nie mogą mnie nie boleć! Was też powinny boleć! Łatwo jest zniszczyć, trudniej odbudować” – grzmiał Jan Paweł II do rządzących w 1991 r.

„Zbyt długo niszczono! Trzeba intensywnie odbudowywać!” – wołał…

… pytanie, czy dzisiaj nie jest już za późno.

Piotr Relich
  • Edy lubi to
Bóg, Honor, Ojczyzna.

#280 Bartek84

Bartek84
  • SK1964

Napisano 12 kwiecień 2024 - 23:36


Użytkownik Bartek84 edytował ten post 12 kwiecień 2024 - 23:37

Bóg, Honor, Ojczyzna.

#281 Bartek84

Bartek84
  • SK1964

Napisano 13 kwiecień 2024 - 00:01

Scenariusz irlandzki w Polsce.

1. 1967 - promowanie aborcji z GB plus wspomaganie
2. 1968 - referendum o powszechnej aborcji odrzucone przez 2/3
3. 1973 - wejście do UE
4. 1978 - powstają ośrodki walczące o prawa kobiet
5. Lata 80-00 - nagłaśnianie skandalów pedofilskich w kościele irlandzkim
6. 2015 - przechodzi przez 2/3 referendum o homo-małżeństwach
7. 2018 - 70% za aborcją do 12 tyg


Użytkownik Bartek84 edytował ten post 13 kwiecień 2024 - 00:02

Bóg, Honor, Ojczyzna.

#282 Bartek84

Bartek84
  • SK1964

Napisano wczoraj, 21:38

https://pch24.pl/jak...i-europejskiej/

Od Unii Lubelskiej do bezbożnej Unii Europejskiej. Jak Kościół „wprowadził nas do Europy”

Św. Jan Paweł II pokonał komunizm, powiadają. Niechby. Jeżeli jednak Karol Wojtyła przyczynił się do obalenia czerwonej tyranii, to równocześnie przemożnie dopomógł ogarnięciu Polski przez nową tyranię – neokomunistyczną i europejską. Bez zachęt papieża i biskupów, którzy podchwytywali i rozdymali jego prounijną narrację, referendum akcesyjne w czerwcu 2003 mogłoby się po prostu nie powieść. Trudno wytłumaczyć ówczesne zaślepienie inaczej, jak tylko głęboką polityczną naiwnością; a może także zwykłą ignorancją.

W referendum zorganizowanym w dniach 7-8 czerwca 2003 roku „za” przystąpieniem do UE zagłosowało 77,45 proc., „przeciw” było 22,55 procent. Na pozór wydaje się, że wynik był jednoznaczny. Trudno jednak przewidzieć, jak wielu ludzi zagłosowało na „tak” pod wpływem tez głoszonych przez najważniejszych ludzi Kościoła. Co byłoby, gdyby papież i biskupi stanęli na przeciwnym stanowisku niż zdecydowanie prounijne? Nawet jeżeli zwolennicy integracji mieliby większość, referendum mogłoby być nieważne: ostatecznie frekwencja wyniosła tylko 58,55 proc., przy wymaganej 50-procentowej. Być może dla odwrócenia biegu historii wystarczyłby po prostu brak zachęt ze strony hierarchii albo stanowisko neutralne. Kościół wybrał jednak inaczej: papież i biskupi aktywnie zachęcali Polaków do tego, by włączyć się do programowo bezbożnej politycznej wspólnoty europejskiej.

Cóż z tego, powie krytyk… Przecież gdybyśmy nie weszli do Unii, bezbożni bylibyśmy najpewniej i tak: zanik wiary i degrengolada moralna to robak toczący całą cywilizację zachodnią i jej rubieże. Dotyka państw Unii Europejskiej na równi z tymi, którzy są poza nią – czy to postsowieckie Ukraina i Białoruś, czy północnoamerykańskie USA i Kanada, czy latynoskie Brazylia, Chile, Argentyna… Rewolucja pożera wszystkich; Unia Europejska jest tylko jednym z jej narzędzi; prawda, że skutecznym, ale jednak – narzędziem. Bez akcesji unijnej polska bezbożność rozwijałaby się pewnie bardziej na modłę postsowiecką niż zachodnieuropejską, ale byłaby tak samo głęboka. Takiemu krytykowi przyznam chętnie rację. Bo nie o to chodzi, czy Polska daje się zniewalać gospodarczo Niemcom za sprawą dyrektyw Brukseli czy skorumpowanych bilateralnych umów; ani czy przyjmie ustawę o homozwiązkach szantażowana przez pieniądze na KPO czy też przez fundacje powiązane z amerykańskimi Demokratami. Chodzi o szczerość, uczciwość i rzetelność debaty; a tego – zwłaszcza gdy o rzetelność idzie – po stronie kościelnej poważnie zabrakło.

Papieża myślenie życzeniowe
Jeżeli należałoby obarczać kogoś osobistą odpowiedzialnością za tę decyzję, to przede wszystkimi samego św. Jana Pawła II. Karol Wojtyła wielokrotnie deklarował zdecydowane poparcie dla akcesji Polski do UE. Owszem, w swoich wypowiedziach formułował różne zastrzeżenia, ale czysto teoretyczne albo nawet życzeniowe: Polska powinna przystąpić do UE, ale niech to nie będzie „bożek”; Polska powinna przystąpić do UE, ale niech UE będzie „chrześcijańska”; Polska powinna, ale… „Ale” nie miało żadnego znaczenia, bo ani Polska, ani Jan Paweł II nie posiadali władzy definiowania natury i celów Unii Europejskiej; te były już od dawna określone, a kto tego nie widział, grzeszył ciężką polityczną ślepotą. W europejskich wypowiedziach papieża liczyło się tylko: „Polska powinna”. Miliony Polaków słuchało głosu papieża, uważając go za nieomylny. Utwierdzeni w tej interpretacji przez biskupów, poszli do urn i powiedzieli UE „tak”.

Jak argumentował Karol Wojtyła? Twierdził, że Polska powinna wejść do Unii i nawracać ją na chrześcijaństwo. „Rzecz jasna, nie jestem przeciwny tzw. wejściu Polski do Europy. […] Ważne, by weszła do niej ze swymi wartościami, nie dostosowując się bezkrytycznie i ślepo do zachodnich
obyczajów, nie przyswajając sobie tego, co w nich najgorsze” – mówił w wywiadzie dla „La Stampa” w 1993 roku. W homilii wygłoszonej do Polaków w Rzymie w 1997 roku wskazywał, że Polacy mają szczególną „misję” w zjednoczonej Europie. Nasza integracja miałaby Unię „ubogacić”. „Europa potrzebuje Polski. Kościół w Europie potrzebuje świadectwa wiary Polaków” – przekonywał. W tym samym przemówieniu akcentując zrozumienie dla przeciwników wejścia Polski do UE – kategorycznie się im przeciwstawiał. „Polska zawsze stanowiła ważną część Europy i dziś nie może wyłączać się z tej wspólnoty, która wprawdzie na różnych płaszczyznach przeżywa kryzysy, ale która stanowi jedną rodzinę narodów, opartą na wspólnej chrześcijańskiej tradycji” – powiedział.

Podczas pielgrzymki do Polski w tym samym roku wejście do UE nazwał nawet „wskazanym nam [tj. Polakom – red.] kierunkiem”, od którego „nie możemy się uchylać”, mogąc „ofiarować jednoczącej się Europie swoje przywiązanie do wiary, swój natchniony religijnością obyczaj, duszpasterski wysiłek biskupów i kapłanów, i zapewne wiele jeszcze innych wartości, dzięki którym Europa mogłaby stanowić organizm pulsujący nie tylko wysokim poziomem ekonomicznym, ale także głębią życia duchowego”. W 1999 roku zapewnił już oficjalnie o „pełnym wsparciu” dla wejścia do UE. Przemawiając w parlamencie powiedział: „Polska ma pełne prawo, aby uczestniczyć w ogólnym procesie postępu i rozwoju świata, zwłaszcza Europy. Integracja Polski z Unią Europejską jest od samego początku wspierana przez Stolicę Apostolską”.

Wreszcie na trzy tygodnie przed referendum w przemówieniu z 19 maja stwierdził kategorycznie: „Europa potrzebuje Polski. Polska potrzebuje Europy” i wygłosił absurdalny slogan: „Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej”. Tym stanowiskiem zamknął usta wielu krytykom integracji. Nawet w Radiu Maryja przyjęto wówczas złagodzoną optykę, nie chcąc spierać się z papieżem.

Papugi
Tę papieską prounijną propagandę przejęli niektórzy najważniejsi polscy biskupi, doprowadzając ją do skrajności. Prymas Józef Glemp, pełniący zarazem funkcję szefa KEP, w kwietniu 2003 roku w rozmowie z „Rzeczpospolitą” przedstawił wejście do Unii Europejskiej jako wolę Bożą. „Bóg chce, żebyśmy weszli do wspólnej Europy” – stwierdził krótko. Wyjaśniając później swoje słowa Monice Olejnik powoływał się na determinizm historyczny ubrany w chrześcijańskie szaty. „Rozumiem to jako pewien proces historyczny, który nie rozwija się bez opatrzności bożej. Bo przyjmujemy to z wiarą, że jest ten główny autor, Stwórca, który dalej kontroluje pewien bieg wypadków zostawiając samorządzenie ludźmi ludziom, jednak jakieś zasadnicze linie od Boga zależą. I dlatego myślę, że ten rozwój, który jest uczciwy, który zmierza ku jednoczeniu ludzi, jest zgodny z opatrznością bożą. I stąd też takie moje wypowiedzenie, które się właściwie odnosi do przeniesienia kłótni czy dyskusji bardziej na płaszczyznę wyznaniową, czyli uwzględnienie nadprzyrodzoności”. „[…] widzę, że ma to swoją logikę dziejową” – dodał, stwierdzając, że ma nadzieję, iż polskie „przekorne” społeczeństwo „jednak zrozumie, że jest pewien postęp w rozwoju ludzkości”, którym to postępem miałaby być właśnie Unia. Prymasowi wtórowali inni hierarchowie. Na przykład metropolita lubelski abp Józef Życiński przekonywał, że albo będziemy w Unii Europejskiej, albo Polska zostanie przekształcona „w drugą Białoruś”. Twierdził też, że nie ma sensu obawiać się o utratę tożsamości we Wspólnocie, bo to samo może nas spotkać na skutek oglądania zagranicznych filmów oraz obserwacji zachodnich turystów odwiedzających nasz kraj.

W końcu cały Episkopat poparł przystąpienie do Unii. Na tydzień przed referendum akcesyjnym biskupi polecili odczytanie w kościołach listu. „Każdy Polak, tym bardziej człowiek wierzący, w poczuciu odpowiedzialności za przyszłość i należne naszej Ojczyźnie miejsce w rodzinie narodów europejskich, powinien wziąć udział w referendum” – stwierdzili. Pozornie nie zajmując własnego stanowiska, zrzucili odpowiedzialność za decyzję na św. Jana Pawła II. Stwierdzili, że Jan Paweł II, „upominając się o prawa wiary, religii i moralności chrześcijańskiej w zjednoczonej Europie, wyraźnie dostrzega miejsce Polski w strukturach europejskich”, a w związku z tym katoliccy wyborcy „powinni poważnie uwzględnić w swoich wyborach głos papieża”.

Już po referendum abp Henryk Muszyński przyznawał otwarcie, że – w jego ocenie – do Unii Europejskiej wprowadził Polskę Jan Paweł II. „Bez tych słów [JPII – red.] referendum by się nie powiodło. Ogromna większość ludzi wierzących, idąc do głosowania, opierała się właśnie na autorytecie papieskim. Nie mogli sobie wyrobić zdania na podstawie sprzecznych opinii polityków, zaufali więc człowiekowi, który jest dla nich niezwykłym autorytetem moralnym, religijnym i jest największym Polakiem” – podkreślił.

Ignorancja
Znamienne, że prounijnej propagandzie kościelnej towarzyszyło dość wulgarne zakłamywanie rzeczywistości, to znaczy początków Unii Europejskiej. Powszechnie twierdziło się, że zjednoczona Europa jest ideą „zrodzoną z inspiracji chrześcijańskich polityków”, jak pisali polscy biskupi w marcu 2002 roku, wymieniając Alcide De Gasperiego, Roberta Schumana i Konrada Adenauera. Wymienianie jednym tchem tej trójki bez jakiegokolwiek nawiązania do dużego grona socjalistów i komunistów dążących do budowy wspólnej Europy stanowiło poważny błąd poznawczy. Gdzie komunista Altiero Spinelli i jego manifest z Ventotene? Gdzie socjalista Paul – Henri Spaak? Co ze zrodzoną jeszcze przed wojną ideą europejskiej jedności – z internacjonalistycznym paneuropeizmem Richarda Coudenhove-Kalergiego i późniejszymi działaniami Ottona Habsburga? Co wreszcie – last but not least – z niemieckimi wizjami Europy zjednoczonej bynajmniej nie wokół chrześcijaństwa, ale wokół potęgi Prus? Kościelni propagandziści zachowywali się tak, jakby to wszystko nie istniało. Być może dali się przekonać zachodnim Europejczykom, którzy chętnie zapraszali ich na salony, olśniewali bogactwem kontrastującym z ówczesną polską biedą i gorąco zapewniali o rzekomej bezalternatywności UE.

Być może nikt nie zadał sobie po prostu trudu sprawdzenia prawdziwej historii idei europejskiej integracji. Problem w tym, że po roku 2000 moralna degrengolada Europy zachodniej była doprawdy dość dobrze widoczna. Masowa aborcja, permisywna edukacja seksualna, prawo do zawierania związków partnerskich, promocja legalnej prostytucji, eutanazja – to wszystko już się działo; Europa budowała się w wyraźnej opozycji do chrześcijaństwa, na rewolucyjnych zasadach, czego oficjalny wyraz dano odrzucając odniesienia do Boga w projekcie pierwszych artykułów europejskiej „konstytucji” zaprezentowanych u progu 2003 roku. Dla wyrobienia sobie zdania o z gruntu bezbożnym charakterze Unii Europejskiej nie trzeba było sięgać do historii integracji; wystarczyło obserwować aktualną rzeczywistość – i to bynajmniej nawet nie dogłębnie; antychrystianizm ujawniał się już nawet na powierzchni wydarzeń. Papież i biskupi to wszystko zignorowali – i to pomimo faktu, że w latach 90. sam Jan Paweł II wielokrotnie zabierał głos w dyskusji o Europie, ubolewając nad faktycznym rozwojem wypadków. Najwyraźniej wspomnienie czasów sowieckich i zachodnio-europejski blichtr okazały się silniejsze od obaw.

Wreszcie – przekonanie o polskim mesjanizmie i rzekomej sile naszego katolicyzmu. Problem w tym, że ostatni raz prawdziwie po katolicku Polacy w swojej masie żyli może za Gomułki. Od lat 70. drastycznie zaczęła spadać liczba urodzeń. W przededniu referendum akcesyjnego wskaźnik dzietności wynosił w Polsce 1,25. W sytuacji tak namacalnie obserwowalnego zachłyśnięcia się konsumpcjonizmem i odrzucenia katolickich pryncypiów moralnych, o dynamizmie katolickiego życia w Polsce mógł mówić tylko ten, kto kompletnie pozbawił się zdolności wyjrzenia za pozory tworzone przez papieskie pielgrzymki.

Lekcja
Jaka płynie z tego nauka? Sądzę, że krótka i prosta: tam, gdzie idzie o politykę, trzeba w pierwszej kolejności zaufać wnikliwej analizie rzeczywistości opartej o znajomość historii i zasad antychrystycznej Rewolucji. Papolatria była i pozostaje niebezpiecznym zjawiskiem; bo papieże i biskupi, którzy formułują głęboko uproszczone i zależne od opinii mainstreamu rady polityczne, to w ostatnich dziesięcioleciach raczej norma niż wyjątek, czy będzie to wojtyliański euroentuzjazm czy bergogliański promigracjonizm i globalizm. Oddzielajmy roztropnie ziarno od plew.

Paweł Chmielewski

Użytkownik Bartek84 edytował ten post wczoraj, 21:38

Bóg, Honor, Ojczyzna.




Użytkownicy przeglądający ten temat: 0

0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych