Mayek głupi synek nie jesteś a brniesz nie wiem po co i bronisz tego buca jak niepodleglości. Poniżej wklejam tekst z 6 listopada 2012. Może troche oczy się niektórym otworzą.
Zanim przejdę do sedna, najmocniej przepraszam, że zamiast rozpisywać się o sportowej stronie wielkiego sukcesu Jerzego Janowicza i cieszyć się z jego wygranych w Paryżu, ja drążę temat zdecydowanie mniej przyjemny. Pewną sprawę trzeba jednak moim zdaniem obiektywnie wyjaśnić, bo chodzi o rzecz w sporcie niezwykle ważną - o pieniądze i fair play.
Gdy w paryskiej hali Bercy Jerzy Janowicz eliminował kolejnych rywali i w końcu w ćwierćfinale wyrzucił z turnieju trzeciego tenisistą świata Andy'ego Murraya, w Polsce jego ojciec w kilku wywiadach, m.in. w „Gazecie” i na lodz.sport.pl, zaatakował władze Łodzi. Jerzy Janowicz senior pożalił się na to, jak źle w mieście traktowany jest jego syn. „(...) to tragedia, i mogę to powiedzieć z pełną odpowiedzialnością. Przed wyborami było bardzo szumnie, pani prezydent proponowała, żebyśmy razem z Jurkiem byli w jej sztabie wyborczym, były obiecywane pomoce ze znalezieniem pieniędzy dla trenera. Potem skończyły się wybory i... proszę o następny zestaw pytań” - powiedział m.in. „Gazecie”. W innym wywiadzie stwierdził, że ze strony miasta nie ma żadnego zainteresowania jego synem i jego karierą. Przekaz na całą Polskę był jasny - w Łodzi utalentowany tenisista Jerzy Janowicz ma pod górkę.
Słowa Janowicza seniora oburzyły prezydent Łodzi Hannę Zdanowską i jeszcze tego samego dnia, w piątek wieczorem, odpowiedziała na swoim Twitterze. „Jerzego Janowicza poznałam dopiero, jak zostałam Prezydentem, to co w artykule to nieprawda. Przykro mi to czytać”. I dodała: „Mimo wszystko i tak gratuluję awansu do półfinału. A tacie Jerzego życzę większej powściągliwości i nie rozmijania się z prawdą”.
A jaka ta prawda jest... W Urzędzie Miasta Łodzi można sprawdzić, jaką pomoc finansową dostali w ostatnich latach Janowicz i Miejski Klub Tenisowy, którego jest zawodnikiem. To nie są dane tajne.
W 2011 roku MKT, czyli klub naszej nadziei, otrzymał 94 tys. 660 zł, natomiast sam zawodnik - 30 tys. 460 zł. Równe 10 tys. zł z tej kwoty miasto przekazało na „warsztaty szkoleniowe na obiektach użytkowanych przez MKT”. W praktyce pieniądze te były potrzebne na pensje dla trenera młodego tenisisty i na zakup odżywek. 15 tys. zł trafiło do Janowicza z... Miejskiego Programu Przeciwdziałania Narkomanii (na pensje trenera i zakup sprzętu). W 2011 Jerzyk dostał też z miejskiej kasy 2 tys. 460 zł stypendium za osiągnięte wyniki sportowe oraz 3 tys. zł nagród za wybitne osiągnięcia sportowe.
W tym roku MKT otrzymało 80 tys. 810 zł (z czego 50 tys. zł na szkolenie sportowe, więc część tej kwoty mogło być, i pewnie było, przeznaczone na potrzeby Janowicza). Bezpośrednio do Jerzyka trafiło z miasta 10 tys. 810 zł. Te kilkaset złotych to stypendia. Natomiast równe 10 tys. zł bohater z Paryża otrzymał na przygotowanie do występu w US Open oraz w Pucharze Davisa. Tak naprawdę Janowicz potrzebował tych pieniędzy na bilety lotnicze do Stanów Zjednoczonych dla siebie i trenera.
- W magistracie talent Janowicza został dostrzeżony i starano mu się pomóc, na miarę możliwości i oczywiście zgodnie z prawem. Najlepiej o tym, jak trzeba się było nagimnastykować, by przekazać mu pieniądze, świadczą te 15 tys. zł z Miejskiego Programu Przeciwdziałania Narkomanii - usłyszałem w urzędzie od zaufanej osoby.
Wymienione przeze mnie kwoty nie są jedynymi, jakie miasto wydało w 2011 i 2012 roku na tenisa. W sumie 13 tys. 500 zł dotacji otrzymał Łódzki Klub Tenisowy. W ubiegłym roku miasto przeznaczyło też ponad 4 mln 550 tys. zł na dokończenie przebudowy hali MKT w parku Poniatowskiego, a w tym roku prawie 2 mln zł na drugi etap budowy, czyli modernizację szatni, pomieszczeń administracyjnych i pokojów dla trenerów. W tej hali trenuje właśnie Janowicz, trenował w niej choćby przed wyjazdem do Paryża.
Miasto pomogło też Polskiemu Związkowi Tenisa w organizacji wrześniowego meczu Polski z Białorusią w Pucharze Davisa, m.in. udostępniając za darmo halę przy ul. ks. Skorupki. Organizatorzy oszczędzili na tym ponad 100 tys. zł.
Trudno mi ocenić, czy w świecie profesjonalnego tenisa, te wszystkie kwoty są wysokie. Przez tydzień Janowicz zarobił w Paryżu ponad milion złotych, więc pieniądze, jakie Łódź przekazała na potrzeby utalentowanego zawodnika, w tym środowisku pewnie nie szokują. Ale - jak pisałem we wczorajszej „Gazecie” - utrzymywanie, czy nawet wspieranie, młodego tenisisty, nawet jeśli ma nieprzeciętny talent, priorytetem dla miasta być nie może. Miasto ma wyremontować szkoły, teatr czy szpital, załatać dziury w ulicach i odnowić kamienice na Piotrkowskiej. Pomoc Janowiczowi jest daleko na liście obowiązków miasta.
Ale mimo to miasto mu pomagało - wtedy gdy potrzebował pieniędzy na opłacenie trenera, na odżywki i sprzęt, i gdy potrzebował na bilet lotniczy do Stanów Zjednoczonych. Być może magistrat miał możliwości, by pomóc Jerzykowi jeszcze bardziej, ale to temat na inną dyskusję. Twierdzić, że nie pomógł w ogóle, nie można. Tymczasem ojciec Jerzego Janowicza oznajmił całej Polsce i to wtedy, gdy cała Polska uważnie go słuchała, że ze strony miasta Łodzi nie było żadnego zainteresowania jego synem i jego karierą, a to - jak pokazują oficjalne liczby - jest nieprawdą.
Krytykując miasto, Janowicz senior poskarżył się m.in. na to, że jego syn nie miał pieniędzy na bilet lotniczy, by lecieć na turniej do Australii. Mógł przy okazji wspomnieć, że magistrat zapłacił za podróż Jerzyka i jego trenera do Stanów Zjednoczonych. I to by właśnie było fair play, o którym wspomniałem na wstępie.