przesłucham cała płytę i serio jest fajna jeśli weźmie się pod uwagę, że nawija to małolat kończący liceum. Bez kitu czułem się jakbym tam z nimi siedział w ostatnim rzędzie w autobusie i z przyczajki walił browary z bidonu na szkolnej wycieczce. Zajebiste płyta jeśli ktoś chce się poczuć młodo i powspominać jak to było ;) a synek ewidentnie głupi nie jest co wyraźnie słychać. A i znowu nie wszystkie kawałki są aż tak bardzo gówniarskie, bo i nieco poważniejszych rozkminek też nie brakuje. Generalnie Mata z całą tą bandę bedoesów, jangmultich, szpaków i żabsonów wciąga nosem i wysrywa na rzadko.
Przyczepiłbym się, że momentami aż nadto wulgarny i tych kurew i chujów może jednak trochę za dużo. Do preorderów dorzucona była epka, na niej chyba najlepszy kawałek tego syneczka - klubowe. Szkoda, że nie ma go na głównej płycie.
Jeszcze z drugiej strony jak człowiek pomyśli sobie, że Kalibry Księge Tajemniczą nagrywali w tym samym mniej więcej wieku co Mata swoją płytę to..... ech ale nie bądźmy zgredami :)