Wg mnie, to że nie zrezygnowali właśnie z trasy, a próbowali iść/biec dalej, jest warte uwagi.
Wiem po sobie, że czasem jest tak, że "mimo, że głowa chce, to nogi nie niosą".
Nawet jeśli ktoś "przetruchtał" cały maraton, to i tak dla niego to jest wyczyn.
Każdy biegnie, jak potrafi.
Jedni w 2:30, inni 4, jeszcze inni 5 albo więcej.
Oczywiście dla mnie szacun mają i ci co w 6 godzin przebiegną, ale właśnie przebiegną, choćby najwolniejszym truchtem. Wydaje mi się, że chodzi o to żeby przebiec, ja walczyłem żeby nie przejść do marszu i się udało, nawet jeszcze przyspieszyłem i z tego największa duma. Gdybym przeszedł do marszu to wiem, że byłoby mi dużo lżej a i czas miałbym podobny ale czułbym się sam ze sobą źle, niespełniony że nie przebiegłem całości.